Translate

sobota, 30 listopada 2013

Ślady na ścianie


Na początku odwiedzali go codziennie. Zamknięty w celi, bez okien, bez nadziei na ucieczkę...

Przychodzili w parach, z twarzami zamazanymi od leków, którymi go karmili. Wykrzyczane pytania, przeciwko szeptanym cicho odpowiedziom i gruba warstwa gazy na jego ustach.

Stiles się trzymał.

Jeśli tylko zaczeka, jeśli będzie silny, Derek przyjdzie po niego. Mimo wszystko, teraz nadeszła jego kolej uratować mu tyłek w tej grze.

Derek przyjdzie. Stiles musi sie tylko trzymać.

--

Gdzieś koło trzeciego dnia (a może piątego, albo dwudziestego piątego, Stiles stracił rachubę nie widząc słońca ani gwiazd, które wskazałyby mu upływający czas) zdał sobie sprawę, co jest tak cholernie znajome w tym podtruwanym jedzeniu, które dostawał.

To było szpitalne żarcie.

Stiles nie mógł go znieść tamtego dnia. Nawet jeśli dzika potrzeba utrzymania swojego ciała silnym i sprawnym podpowiadała, by jadł tak długo, jak będą go karmić.

Wrócili. Zawsze wracali.

Jego odpowiedzi na pytania zaczęły podążać tym samym wzorem co zawsze.

Przyjdzie po mnie.


Derek przyjdzie. Przyjdzie. Stiles musi się tylko trzymać.

Jedzenie dostawał dokładnie o tych samych porach, z każdym razem, gdy tacka wsuwała się przez otwór w drzwiach, Stiles skrobał kreskę na ścianie.

Na początku wyglądało o jakby młody wilkołak próbował się wydostać na wolność  drapiąc pazurami w ścianę, zostawiając na bladozielonym tynku małe, wściekle stawiane rysy.

Teraz wyglądało mniej lub więcej jak spokojny, zamierzony wzór.

--


"Gdzie jesteś?" Szepnął w powietrze, a słowa zawisły pod sufitem nie mogąc wydostać sie z pułapki, tak samo jak ból towarzyszący mu przez całe życie.

Gdy kreski na ścianie przekroczyły tysiąc, przestał je zaznaczać.

Bo to naprawdę nie miało znaczenia. Wciąż jadł, jego oprawcy wciąż go przesłuchiwali (nie tak często,ale jednak) i ślady na ścianach nie sprawiły, że czas szybciej płynął.

Lecz nigdy nie stracił nadziei.

Bo Derek przyjdzie.
--


Tym razem przyszedł sam. Oczy Stiles'a prześliznęły się obok mężczyzny, którego słowa już dawno straciły wszelkie znaczenie. Skupił się na drzwiach, na tyle, na ile pozwoliła mu na to rozmazana i wirująca od narkotyków wizja.

Gdyby udało mu się ominąć tego człowieka byłby wolny.

Nie zrobił tego. Przez cały czas swej niewoli staral się być silny, by uciec i tak szybko jak rzucił się do drzwi jego wychudzone ciało zostało powalone.

To nie miało znaczenia.

Westchnął czując z powrotem łóżko pod sobą.

Derek przyjdzie.

--

Scott wśliznął się na siedzenie pasażera w samochodzie szeryfa. Całe jego ciało bezwładnie opadło, czując zmęczenie i wykańczający go żal.

"Czy on...?" Głos starszego mężczyzny zawisł w próżni, bez nadziei na dobre wiadomości.

"Nie" Szepnął zbitym głosem."On...To jakby nie Stiles. Jego tam nie ma. Niee mogę tak dalej. Przepraszam."

Szeryf przełknął boleśnie gulę w gardle zanim mruknął ściszonym głosem :
 "Wiem synu,wiem."  Skrzypienie kierownicy ,na której zacisnęły się jego palce wypełniły ciszę.

"Myślałem ,że dzisiaj...Myślałem że to własnie w dniu swoich urodzin będzie w stanie... Minęły lata odkąd pochowano Dereka." Odparł przerywając ,co chwila są wypowiedz, jakby cisza koiła jego wewnętrzny ból.

Szeryf potrząsnął głową; przekręcił kluczyk i odpalił swój służbowy wóz . Powoli oddalali się od Szpitala psychiatrycznego Świętej Maryi w Beacon Hills,  ponownie wracając do swego życia bez Stiles'a. Bez ich obojga.


Stiles leżał na materacu, mały uśmiech wykrzywiał jego spierzchnięte wargi. Idzie po mnie.



Beta:HikariNekoo

niedziela, 24 listopada 2013

Oficer Hale.

"Stiles? Jak wyglądam?"

Chłopak jęknął wciskając twarz jeszcze mocniej w poduszkę, prawdopodobnie próbując zmusić się    do ponownego zaśnięcia. I Derek nie mógł nic poradzić na przypływ sympatii jaki poczuł do niego, przez to zachowanie.

"Wychodzę za piętnaście minut, muszę wiedzieć jeśli coś jest nie tak." Wyjaśnił, a Stiles podniósł głowę, spojrzał na mężczyznę i jęknął z dezaprobatą po czym znów zanurzył głowę w poduszkę.

"Zasłoń rolety,albo odsuń się od okna bo nic nie widzę. Albo w ogóle daj mi pospać?" Rzekł żałośnie przewracając się na plecy i machając znacząco na Dereka. "Idź na drugą stronę"

Przewracając oczami Derek posłusznie obszedł łóżko i przechylił głowę stając w dostatecznie zaciemnionym miejscu, blisko łóżka. "Lepiej?"

Stiles podniósł się, mrugając i przecierając zaspane oczy. Moment ciszy poprzedziło prychnięcie i rozciągający się na jego twarzy uśmieszek. "Tak, wyglądasz naprawde dobrze oficerze Hale." Odparł rzucając mu pożądliwe spojrzenie pod którym mężczyzna lekko sie zarumienił. "Mówię serio. Może mógłbyś oblizać usta i podejść tu bardzo,bardzo wolno?" Stiles poklepał lewą stronę łóżka z wyraźnym rozbawieniem i nutą erotyzmu sączącego się z jego niepowtarzalnej woni.

"Nie śmieszysz mnie" Rzekł cierpko odpinając guzik pod szyją.

"Nie miałem takiego zamiaru"
Wzruszył ramionami. Nim opadł na łóżko napoił się widokiem umundurowanego Dereka, ślizgając się oczyma od góry do dołu tego cudownie zbudowanego ciała. "To tylko moje zdanie, mam nadzieję, że spodoba Ci się pierwszy dzień w nowej pracy."

"Spędzony z twoim ojcem" Zaintonował cedząc każde słowo i Stiles zamruczał coś wesołego pod nosem a jego dłoń przecięła powietrze i spoczęła na kroczu Dereka masując i doprowadzając do coraz większego wybrzuszenia tego miejsca. "STILES!"

Gdy stalo sie jasne, że chłopak nie odpuści, Derek warknął z ciężkim sercem stawiając krok w tył. Bo problemem nigdy nie było to, że nie chciał. Wręcz przeciwnie, chciał aż za bardzo. Więc jedyne co mógł zrobić to nachylić się nad młodym i ucałować go szybko w usta. Co uczynił  i wywołał w nim śmiech.

"Zobaczymy się później, nie zapomnij skoczyć po zakupy" Przypomniał mu siląc się by jego głos nie odbiegał od normalnego. Rzucił spojrzeniem na zaczerwienioną twarz Stiles'a i lekko opadające długie rzęsy gdy mruknął rozumiejąco  Derek był pewien ,że młody dzieli z nim swoje równie napięte co jego, erotyczne uczucia; bo nawet idiota zauważyłby jak przez te kilka chwil przyśpieszył mu oddech.

Gdy drzwi zatrzasnęły się za nim, odwrócił się przez ramię i zawołał "Zobaczymy jak będziesz się śmiał z mojego stanowiska kiedy zakuję Cię w kajdanki"
Mężczyzna przygryzł swą wargę do krwi która w sekundzie się zregenerowała,jednak udało mu się czerpać z tego krótkiego i zarazem słabego bólu, przyjemność; słysząc jęk przyzwolenia i erotyzmu z ich sypialni.

Boże uwielbiał tego głupiutkiego chłopca.

Un-Beta.

wtorek, 19 listopada 2013

Jeśli jesteś masłem orzechowym, to ja jestem jak dżem w tej kanapce

Aidi Art.
Przepraszam, musiałam to zrobić. Musiałam napisać coś krótkiego, gdy to zobaczyłam. MUSIAŁAM ♥.

"Poważnie? Co jest, ja,Stiles!"

"To tylko FIFA" zachichotał chłopiec spokojnie naciskając guziki swojego joystick'a. Bóg jeden wie jak bardzo starał się w tej komicznej sytuacji nie antagonizować jeszcze bardziej Dereka.

Jeśli Scott kiedykolwiek wpadłby do pokoju i zobaczył co się dzieje, Stiles był pewien, że jego najlepszy przyjaciel zrezygnuje z czynienia tej funkcji do końca życia. Bo Derek był starszym bratem Scott'a,  i był we wszystkim od niego lepszy. Sęk w tym ,że Derek był też znacznie zabawniejszy gdy Scott'a nie było w pobliżu. Czuł się jak zdrajca myśląc w ten sposób, ale cieszył się że Scott spędza większość wolnego czasu z Argentówną. Stiles mógł bez przeszkód przychodzić do domu McHale'ów i udawać ,że szuka Scotta gdy naprawde chciał spędzić trochę czasu z jego bratem.

Zaskoczeniem było,że Stiles wcale nie myślał o Lydii. Jak miał w zwyczaju dotychczas. Oczywiście atrakcyjność Dereka, jego gęste czarne brwi, orli nos i mocno zarysowana szczęka nie miały z tym nic wspólnego. Jasne?

Był dla niego obojętny zwłaszcza gdy czuł jego umięśnione udo pod swoją nogą, siedząc bardzo, bardzo blisko. Wciąż w swym stroju lacrossa, spocony, napinając barki i mięśnie; ze zdenerwowaniem krzywiący się do ekranu gdy wciskał guziki kontrolera i nadal nie mógł strzelić bramki.

"Grałeś w to wcześniej?" zapytał młody ,starając się powstrzymać kpiący uśmieszek i Derek warknął ostrzegawczo na niego pauzując rozgrywkę.

Nie oszukasz mnie,dziwaku. Czubki uszu robią Ci się czerwone.

"Jedyne co dzisiaj strzeliłeś to właśnie teraz ,niezłego buraka." Zaskomlał radośnie Stiles, wyciągając dłoń w stronę jedwabiście miękkich włosów mężczyzny i podstępnie przeczesał je palcami ,nim pstryknął go w ucho.

"Zamknij się i graj tę cholerną grę, Stiles!" Burknął nadąsany zaciskając zęby.

"Chcesz zacząć od nowa? Zmienimy Ci zawodnika, albo drużynę." Zachichotał "Całkiem dużo do mnie tracisz." Jasne, Stiles to taki typ człowieka który uwielbiał dokuczać, i nie mógł nic na to poradzić. Czerwony ze wstydu Derek to prawdopodobnie najsłodsza rzecz jaką kiedykolwiek widział. Oh, z wyjątkiem tego zdjęcia na którym przedszkolny Derek w swej piżamie w Batmana przytulał Scotta; to definitywnie zajmowało drugie zaszczytne miejsce i Stiles nigdy nie pozwoli dorwać Scottowi tego zdjęcia bo wie,że już nigdy by go nie ujrzał.

"Twierdzisz, że przegrywam?! Nie przegrywam !!" Zaprotestował naprężając się i Stiles tylko prychnął.

"Tak, bo wynik 5-1 wcale nie jest żałosnym wynikiem." Rzucił przewracając teatralnie oczami, a potem wstał i ciągnąc za rękaw Dereka rzekł: "Zrobisz mi coś do jedzenia?"

"Naleśniki?"

"Ugh, robisz najgorsze naleśniki na świecie. Serio. Kto przypala naleśniki? TADA!!! Ty.
" Stiles zadrżał ze śmiechu,zauważając jak jego kompan rzuca joysticka na kanapę i podnosi się by pchnąć go w stronę kuchni.

"To był jeden jedyny raz."
"Będę Cię wielbił na wieki jeśli zrobisz mi kanapkę z masłem orzechowym i dżemem." Poprosił, zalotnie trzepocząc rzęsami. Co tak naprawde wyglądało bardziej komicznie. Coś a'la roszpunka szuka swego księcia próba #357.

"Wyglądasz jakby Ci coś wpadło do oka." rzucił Derek przez ramie, wyciągając składniki z lodówki.

"Nie udawaj. Kochasz mnie i nie wiesz jak przestać." Stiles wskoczył na blat przyglądając sie mężczyźnie z uśmiechem na twarzy.

"Tak, jasne" Mruknął przewracając oczami. Lecz nie mógł opanować rozbieganych dłoni i czule zmierzwił włosy chłopaka gdy ten oplótł się całym ciałem wokół niego ,przytulając w podziękowaniu za kanapkę.

A teraz mój mózg wysiada, i chyba muszę iść spać zanim stanę się Zombie,zacznę zjadać ludzkie mózgi, i wszyscy będziecie musieli nosić kombinezony chroniące ,jak te astronautów.
Zawsze chciałam mieć taki.
Jest 3. nie najlepsza pora na dodawanie czegoś, bo nie wiem właściwie o co chodzi. Guh.

wtorek, 12 listopada 2013

Gdy łamiesz me serce


Derek nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w końcowe napisy Kapitana Ameryki, gładząc delikatnie plecy śpiącego chłopaka. Nie wiedział co czuć po tym jak Stiles go dzisiaj pocałował, czy po tym jak łatwo zasnął w jego ramionach. Młody ofiarował mu opiekę i pocieszenie, na które wcale nie zasługiwał. Nie ważne, co kłębiło się teraz w głowie wilkołaka, postanowił dać Stilesowi wolną rękę.
Nawet jeśli zmieni całkowicie zdanie w chwili, w której otworzy oczy, nawet jeśli nie będzie chciał go już więcej oglądać. Derek to zrozumie.
To żałosne, jak wdzięczny czuł się za te kilka krótkich chwil, które dostał od Stilesa.

Gdy Isaac wkroczył do salonu, Stiles spał już prawie czwartą godzinę. Uśmiechnął się do swego Alfy i podszedł wyłączyć telewizor.
"Ty i Stiles w końcu zrobiliście jakiś krok. Dobrze."
Poczucie winy zawrzało w brzuchu Dereka. Wiedział, że młody nie powiedział im wszystkiego. Przemilczał, co tak naprawdę się wydarzyło, choć nie miał pojęcia w jakim stopniu.
Tak mi się wydaje.
 Było widać, że za tobą tęskni. Wczoraj, kiedy u niego byliśmy.
Isaac podszedł bliżej i spojrzał w dół na twarz chłopaka przylepioną do piersi Dereka. Alfa nie potrafił, a może nie chciał zrozumieć jak Stiles mógł za nim tęsknić po wszystkim, co mu zrobił, jednak ciężko było mu nie uwierzyć gdy chrapiący na nim dowód mówił wszystko.
 "Tak?"
"Więc" zaczął Isaac drapiąc się z zakłopotaniem po karku. "To był pierwszy raz, od pół roku, gdy spędził bez ciebie więcej niż jeden dzień. Nie wiem, o co wam poszło, ale przyzwyczailiśmy się, że prędzej czy później Stiles i tak wraca. A teraz? Może to przez jego tatę, że nie wrócił do nas wcześniej?"
"To moja wina" rzucił nie patrząc mu w oczy. "Ta kłótnia."
Isaac skinął głową nie komentując. "Idę sprawdzić, co ze Scottem."
" Powiedz temu idiocie żeby przestał ignorować Stiles'a " powiedział marszcząc brwi. "Nawet nie czuję już jego zapachu na nim."
"Chyba woli go unikać, bo nie wie co miałby mu powiedzieć." Wzruszył ramionami napotykając zaskoczony wzrok swojego Alfy.
"Nie obchodzi mnie to. Powiedz mu żeby przyszedł albo zadzwonił do niego. Bo inaczej pofatyguję się do niego osobiście i sam mu to powiem."
Isaac nie był zadowolony z rozkazu, który otrzymał, ale i tak zgodził się bez słowa, zostawiając Dereka ponownie sam na sam ze swymi myślami.
On i Stiles powinni pogadać o tym co się stało. Wiedział to, lecz mimo wszystko nie miał pojęcia co mógłby powiedzieć albo jak zacząć. Nie miał pojęcia czy Stiles chce o tym rozmawiać i co chciałby od niego usłyszeć.
Prawda była taka, że Derek był zbyt samolubny by ryzykować milczący rozejm, który zawarli nie poruszając tego tematu. Jeżeli Stiles będzie miał ochotę porozmawiać, to porozmawiają. Do tego czasu Derek miał zamiar podążać za Stilesem i zrobić wszystko by już nigdy go nie skrzywdzić.
-
Gdy Stiles się obudził, mógł po cieniach na ścianie powiedzieć, że minęło sporo czasu odkąd przyjechał. Podniósł się na łokciach zerkając na zrelaksowaną we śnie twarz Dereka.
Sprawdził godzinę na swoim telefonie i z zaskoczeniem stwierdził, że spał od dobrych sześciu godzin. Pierwszy raz w tym tygodniu. W ramionach Dereka.
Położył się z powrotem, kładąc głowę na klatce piersiowej mężczyzny, którego bicie serca ciężko odbijało się echem w jego uszach.
Nie było w tym nic złego. W znalezieniu pocieszenia u Dereka. Nie było. Co wcale nie znaczyło, że Stiles pragnął... czegoś. I nie oznaczało też, że Derek nie chciał...
Chłopak zamknął oczy starając się unormować swe tętno tak, by nie obudził wilkołaka. Nie miał ochoty rozmawiać na ten temat. Derek zawinił i Stiles był na niego wściekły, więc uważał, że to  w porządku, by Derek sprawił, żeby poczuł się lepiej, prawda? To nic nie znaczyło o nim samym.
"Wszystko w porządku?" zapytał mężczyzna szorstkim od snu głosem, wyrywając go z zamyślenia. Stiles przytaknął niezręcznie na jego piersi. "Na pewno?"
Młody miął między palcami kawałek koszulki Dereka, gdy skinął głową. "Tak."
"Okej" rzekł nie będąc w nastroju by naciskać na niego i Stiles był wdzięczny. Nie czuł się gotowy na rozmowę, jeszcze nie teraz. "Zjemy kolację?"
"Jasne" odpowiedział wstając, może nieco zbyt gwałtownie, bo zakręciło mu się w głowie. "Co masz?"
"Pomyślałem, że pozwolę ci wybrać."

Kolacja odbyła się w ciszy, co w gruncie rzeczy było winą Stiles'a. Derek z natury mało mówił, a teraz był jeszcze bardziej milczący niż zwykle. Stiles nie miał ochoty wypełniać tej pustki.
Później gdy sprzątnęli, przenieśli się na kanapę, choć żaden nie pokwapił się by włączyć telewizor.
"Powinienem już iść" odezwał się po dłuższej chwili, ale część jego wcale tego nie chciała.
"Możesz zostać" zaoferował, a Stiles miał na to wielką ochotę, ale wiedział, że nie powinien.
"Nie dziś" powiedział, wstając.
Derek odprowadził go do drzwi i odpowiedział na pocałunek i uścisk, które Stiles dał mu na pożegnanie. "Do zobaczenia."

Gdy Stiles dotarł do domu natychmiast się rozebrał i wszedł pod prysznic.
Wszystko było w porządku. Nic się nie stało. Derek był przecież osobą, którą znał od pół roku, z którą od pół roku się przyjaźnił. I to, że chciał z nim odbudować tę bliskość nie było ani trochę dziwne. Nie robiło to z niego dziwaka. Bo było dobre. Dobre dla Stiles'a by znów zbliżył się do Dereka.
Nie robiło to z niego złej osoby.
Za każdym razem kiedy myślał, że mógłby już nigdy więcej nie porozmawiać z Derekiem jego gardło zaciskało się, a serce niemal przestawało bić. Jego mama odeszła, jego tata zmarł i już prawie nie rozmawiał ze Scottem.
A zero Dereka oznaczało zero Isaaca, zero Erici, zero Boyda i absolutne zero Dereka. Stiles przetarł bolące oczy.
Przebaczenie wydawało się tak łatwe w porównaniu z utratą ich wszystkich. 

-

Stiles wrócił do Dereka już następnego dnia. I kolejnego. I następnego. I jeszcze jednego po nim.
Prawie nie rozmawiali. Stiles głównie rozsiadał się na kanapie i pozwalał Derekowi się przytulać, gdy oglądali pierwszy lepszy film.
Zawsze gdzieś w połowie kolejnego seansu oczekiwał, że Derek powtórzy swoje zachowanie z tamtego dnia, ale nigdy tego nie zrobił.
A potem pewnego dnia po raz pierwszy pozwolił sobie na chwilę relaksu.
Podczas kolejnych wizyt u Dereka zasypiał zawsze przed końcem filmu i budził się po pełnych sześciu godzinach, z twarzą wciśniętą w jego pierś. A potem wracał do domu i spędzał bezsenną noc w swoim pokoju, zastanawiając się co zrobić z tym wszystkim.
" Stiles " rzekł Derek pewnego dnia gdy młody już zapadał w drzemkę na jego piersi. Dłoń Dereka pewnie spoczywała na jego plecach i Stiles chciał powiedzieć by się zamknął i pozwolił mu spać.
Zamiast tego spojrzał w górę." Tak?"
"Nie mówisz już więcej" szepnął, a Stiles miał wrażenie, że to nie jest to, co naprawdę chciał mu powiedzieć.
"Nie wiem, co miałbym mówić" odpowiedział, wracając do swojego poprzedniego położenia.
Mężczyzna milczał przez chwilę. "Mów co zechcesz."
"Czy to co mam do powiedzenia, ma jakiekolwiek znaczenie?" zapytał, zaskakując samego siebie nagłym przypływem gniewu.
Dłoń na jego plecach spięła się na moment, po czym rozluźniła. "Jasne, zawsze miało."
Stiles pomyślał, że nie miało najmniejszego znaczenia gdy było najbardziej potrzebne, ale zamiast tego rzekł: "Naprawdę tak myślisz?"
"Tak" odpowiedział tak gorliwie, że Stiles prawie mu uwierzył.
"Chcę sprzedać dom" wyszeptał bawiąc się tkaniną koszuli mężczyzny.
" Wspominałeś o tym wcześniej."
" Nie wydaje mi się, bym mógł nadal tam mieszkać" kontynuował, zastanawiając się, dlaczego tak łatwo było mu się otworzyć przed Derekiem w związku z tymi sprawami, bo naprawdę nie powinno.
"Jestem tu, jeśli tylko będziesz potrzebował pomocy "zapewnił i Stiles nie mógł wytłumaczyć dlaczego słysząc to poczuł taką ulgę.
Co jeśli chciałbym tu zostać?" spytał zapatrzony w rąbek jego koszuli.
Oddech uwiązł Derekowi w gardle i Stiles podniósł na niego wzrok. Ich spojrzenia się spotkały. Derek wyglądał na zaskoczonego i w niewielkim stopniu na przestraszonego. " Jak mógłbyś jeszcze tego chcieć?"
Stiles czuł, że on i Derek odwalili kawał dobrej roboty nie mówiąc na ten temat, a jednocześnie godząc się z prawdą w zaciszu własnych myśli z wydarzeniami z tamtego dnia, z tym co zaszło między nimi.
Dyskusja na ten temat była tuż za rogiem, zbyt blisko i Stiles się wycofał, bo nie był jeszcze na nią gotowy.
"Po prostu chcę."
" Dobrze. Jeśli tego sobie życzysz."
Chłopak nie spodziewał się, że Derek mu odmówi, ale też nie oczekiwał, że zgodzi się tak łatwo.
 "Możesz mi odmówić" odpowiedział z roztargnieniem, doceniając jak ironiczna w ich sytuacji jest ta wypowiedź.
Derek potrząsnął głową. "Nie chcę. Jeśli pragniesz tu być, ja chcę cię tutaj."
" To dobrze. Świetnie " rzekł i naprawdę tak uważał.
Stiles sam w domu byłby o wiele gorszy niż Stiles tu z Derekiem. Tutaj mógł naprawić swoje relacje z Derekiem, a tam swoją obecnością nie przywróciłby swoich rodziców zza grobu.  


♥ Beta: HikariNekoo