Translate

piątek, 26 grudnia 2014

A ja tutaj ,trzymam się tych wszystkich żyrandoli nadziei.

Wesołych Świąt wszystkim Cypiskom, i nie przejmujcie się TO JESZCZE NIE KONIEC :)

Fajnie gdybyś drogi czytelniku ,najpierw przeczytał to: PIERWSZY POCAŁUNEK

*


Derek nie poruszył sie kiedy wyczuł stado wypełniające jego dom. Nie wstał z łóżka kiedy obudzili go szepcząc coś miedzy sobą. Dopiero skrzypnięcie szczebla drabiny i nagły wybuch  krzyków na dole skłonił go do opuszczenia swojego kokonu w którym miał zamiar spędzić całe święta.

"MAM JĄ. MAM JĄ. Spójrzcie na siebie. To niedorzeczne." Usłyszał głos Stiles'a. "Stado wilkołaków dookoła i to ja, zwykły człowiek muszę uchronić Allison przed upadkiem na śmierć"

"Dziękuje Stiles" All odparła śmiejąc się lekko."Możesz mnie już puścić"

Szarpnięciem założył na siebie pierwszą koszulkę którą znalazł w szafce i niebieskie Jeansy, zdecydowanie nie sprawdzając czy jego włosy są gotowe by zejść na dół i pokazać sie światu. Zdecydowanie nie.

"Królewna się zbudziła" Stiles zaśmiał się widząc w progu Dereka. "W samą porę. Wiesz ,że jeśli nie powiesisz lampek nad oknem i nie ozdobisz reszty domu Gwiazdor nie przyniesie Ci prezentów? Tak  odróżnia czy dzieci są chrześcijanami czy nie."

Derek mrugnął na niego zastanawiając sie o co właściwie chodzi. "Gwiazdor..."

" Oh daj spokój" Skamle "To już prawie Święta!"

"Racja" Burknął rozglądając sie dookoła, wiele pomieszanych dekoracji leżało tu i tam w kartonach. Pozostałości jego stada po świętach we własnych domach. Kiedy przyjrzał sie bliżej wszyscy wyglądali ... na szczęśliwych. "Boyd co masz na głowie?"

Chłopak sięgnął do opaski i przesunął ją bardziej za uszy. "Rogi? Renifera?"

"Lubię je" Wcięła sie Erica sunąc językiem po zębach, jakby go ostrzyła. "Wygląda bardzo męsko"

"Stiles ma zajebisty kapelusz" Dodał Scott, wyciągając z pudła biało czerwony kapelusz Mikołaja, zupełnie jakby to był jakiś konkurs "Kto się lepiej przebierze". Kiedy założył go Stilesowi na głowę, Derek zauważył wystającą zza paska długą gałązkę jemioły.


I Stiles zarumienił sie gdy dotarło do niego ,że wraz z wilkołakiem znajdują się pod nią, z impetem zrzucił go z powrotem do kartonu. "Scott" Syknął

"Co?"

"Wiadro. Więc tak." Stiles wsunął dłonie w kieszenie Jeansów, troche zażenowany sytuacją. "Chcieliśmy przywrócić magie świąt"

Derek od tak spojrzał na resztę swego stada: Isaac i Erika przywieszali gałązki świerku do bardziej stabilnych kolumn jego zrujnowanego domu, Allison przyczepiała czerwony, gruby i zbyt na jego gust błyszczący łańcuch nad drzwiami.

Nadal wyglądał na dość martwy dom. Lecz z odrobiną kolorów.

Derek przewrócił oczyma w swoim bardzo znanym stylu i wyciągnął rękę w stronę młodego "Okej, daj mi jakiś łańcuch"

"Ojej Derek, nie musisz od razu brzmieć niczym podekscytowany dziesięciolatek czekający na prezenty." Dogryzła mu Lydia, rzucając w jego stronę zieloną girlandę. "Wiesz co sprawi ,że wszystko będzie lepiej?" Przerwała a Derek mimowolnie spojrzał na pluszowe usta Stiles'a nim sie opamiętał lecz to nie było tym co wypowiedziała Lydia "Kolędy"

Derek uniósł brew na nią " Co powiesz na: NIE" 

"Co się stało?" Scott uśmiechnął się trzymając mocno drabinę na której stała jego dziewczyna." Nie potrafię śpiewać?"

"Kolędy są głupie" 

"Odszczekaj to natychmiast." Warknął Stiles

"Okaż troche szacunku,człowieku"  Rzekł Boyd i szlag by to wszystko bo nawet on marszczył na niego czoło z niezadowolenia. "Jest parę fajnych kolęd"

Mężczyzna westchnął głęboko "Zgodziłem się na dekoracje, ale nie oczekujcie ode mnie zbyt wiele."

"Mamy jajówę i miętowe ciasteczka" Zaoferowała Erika.

"I pełno cukierków, czekolad i batoników." Dodał Stiles, widząc że nie robi to dużego wrażenia na Dereku rzekł" Stary, za dwa dni są Święta Bożego Narodzenia. Wyluzuj."

Ten odkaszlnął sucho, przerzucił przez poręcz schodów łańcuch i odparł: "Róbcie co macie ochotę. Ja muszę się napić kawy."

Kilka osób wywróciło oczyma ale po chwili większość wróciła do poprzednich czynności. Wszyscy prócz Stiles'a. Co nie jest takie dziwne, bo to zawsze on za nim biegał. Tym razem do kuchni.

"Jeśli tak bardzo Ci to przeszkadza, możemy spakować wszystko i wrócić do domu" Rzekł zbyt cicho,z nie krytym wyrzutem. 

Derek odwrócił się w jego stronę "Co?Dlaczego?Wszystko wygląda dobrze."

Młody skrzyżował ręce na piersi "Wygląda na to że jesteś rozdrażniony, jak zwykle zresztą. A ja chciałem... Chcieliśmy zrobić dla Ciebie coś miłego."

"To jest miłe"

"Więc dlaczego od nas uciekasz?" Pyta i Hale mógł wyczuć niepokój dobrze schowany pod otoczką gniewu.

"Nie uciekam, tylko biorę Camaro i jade po kawę." Chwycił kluczyki leżące na szafce, i zadzwonił nimi przed twarzą Stilinskiego robiąc z tego wielkie show.

"W Starbucks'ie mają w tym miesiącu promocję na świąteczne kawy Kup jednego-zabierz drugiego-"

Z ciężkim westchnieniem Derek rzekł "Nie lubię tej głupiej cynamonowej kawy"

"Kłamca, uwielbiasz ją." Odparł z uśmieszkiem

Mężczyzna zakręcił kluczykami wokół palca "Dobra, wsiadaj do wozu."

Kiedy znaleźli się w środku Stiles starał sie powstrzymać swoje nogi przed podrygiwaniem.

Derek posłał mu najbardziej osądzające spojrzenie na jakie tylko było go stać. "Jesteś pewien, że potrzebujesz więcej kawy?"

"Przecież wiesz,że to nie od kawy"Stiles odwdzięczył się mu nader gardzącym. Lecz chłopak przestał trząść nogami...Na jakieś dziesięć sekund. "Zima to moja ulubiona pora roku" Rzekł po chwili ciszy." Nawet w Kalifornii. Nie mamy śniegu a najniższa temperatura spada do dwudziestki, ale to nadal wspaniałe. Bo jest deszcz. I prezenty. I rodzina."

Derek na dwieście procent wolał byś teraz cicho.

"A w tym roku możemy świętować z nową rodziną." Mówił dalej "Zrobimy kolację u mamy Scott'a, odkąd nie jestes bardzo rozrywkowy. Będą pieczone karpie i kluski z makiem...A ja zrobię makowca mojej mamy-" Urwał

"Czekaj,co?"

"No Wigilia.Bedzie pani McCall, mój tata reszta stada i ty."

"Ja."

"Tak ty." Odparł Stiles śmiertelnie poważnie." Będziesz tam. To Boże Narodzenie Derek. Wiesz jak trudno było Isaac'owi w zeszłym roku ,Erice tak samo a Lydia jest prze-szczęśliwa że nie musi spędzać świąt ze swoimi rodzicami u Jackson'a jak to robili co roku bo Jackson- to dupek, Boyd spóźni sie ale mamy troche prezentów dla jego rodzeństwa. Jesteś ich Alfą, oni są twoi ,a to najpiękniejszy czas żeby być razem.Więc tam będziesz."

Derek uniósł brwi ,zamrugał pare razy i wrócił oczyma na drogę." Okej"

"Zwykłe Okej? Żadnych krzyków, warczenia na mnie, żadnych kłótni, i narzekania?"

"Zgodziłem sie przecież." Rzekł lekko zażenowany.

Młody klasnął w dłonie podskakując na fotelu,szczęśliwy "Cholera, udomowiliśmy Cię."

"Wcale nie" Burknął

"Totalnie tak" Zaśmiał się odchylając głowę do tyłu" Jesteś jak szczeniak, nie masz pojęcia jak rozpiera mnie duma."

"Stiles" Warknął wyskakując z samochodu i wchodząc do zatłoczonego Starbucks'a." Zamknij się" Rzucił przez ramię czując za soba obecność Stilinskiego.

"Nie musisz być taki anty. To miłe ,że zgadzasz sie spędzać z nami czas. Lubimy kiedy jesteś w pobliżu"

"A ty masz dzisiaj posługę zbiorowa, czy co?" Rzekł omiatając wzrokiem specjalne świąteczne oferty na wiszących nad ladą plakatach.

Stiles wspina się na wysokie krzesła i zamawia coś co ma w nazwie pierniki, wciąż uśmiechnięty pyta:"Zbiorową posługę?"

Mężczyzna prosi o kawę z cynamonem ,piorunując wzrokiem Stilesa bablającego coś na temat jego wyboru.  "Ciągle powtarzasz "My" W kółko"

"Wiem co to znaczy głupolu." Wzruszył ramionami, starając sie nie dąsać na niego." Bo to wszystko prawda. A może, powinienem powiedzieć,że jestem jedyną osobą która lubi kiedy jesteś w pobliżu?"
 I Derekowi może przewidziało sie że Stiles puścił do niego oczko.

"Nie jeśli to kłamstwo"

"Nie jest. Każdy z nas- Wszyscy Cie lubimy. Przez większość czasu." Dodał po chwili

"Większość czasu?"

"No coż, nie szczególnie ciesze się kiedy rzucasz mną o ścianę, ale to na szczeście nieznacznie spadło w ostatnich paru miesiącach wiec Wesołych Świąt Stiles".

Derek prychnął

"Co?"

"To bezczelne kłamstwo" Mówi prosto,odbierając dwa gorące kubki kawy i podaje jeden Stilesowi.

"Co takiego?"

"To ,że nie lubisz kiedy rzucam Cię na najbliższą pionową powierzchnię"

Stiles dosłownie dławi sie powietrzem, jąkając się przy próbie stworzenia jakiejkolwiek odpowiedzi skutkiem czego wypluwa pare mało inteligentnych zdań, do czasu gdy wraca mu świadomość zamyka usta i czuje piekące policzki." Potrafisz byc irytujący kiedy sie postarasz."

"To ma być komplement?"

Chłopak oblizuje szybko usta "Nie wiem,nie wiem wielu rzeczy jeśli rozchodzi sie o Ciebie. Jesteś..Ciągle niezadowolony. I miewasz nastroje. Jesteś tajemniczy  i zamknięty a potem mówisz bzdury jak te"

"Jak co?"

"Wiesz co"

Derek marszczy brwi " Nie nie wiem." Wreszcie sytuacja pozwala Derekowi na łyk kawy i przez moment wydaje mu się że jego organizm został zainfekowany zbyt dużą ilością słodyczy.

Stilinski przewraca oczyma na niego" To nie w porządku że flirtujesz ze mną a potem wracasz do starego siebie,zamyślonego i zamkniętego kiedy sie angażuję."

"Nie wiedziałem ,że nazywanie mnie irytującym zalicza się pod flirtowanie"

"A więc przyznajesz się do tego?" Mówi z nutą zadziorności w głosie

Derek otwiera przed Stilesem drzwi przepuszczając go w nich "Może poprostu lubię patrzeć jak się wiercisz z zakłopotania?"

Młody prycha i przyśpiesza w stronę zaparkowanego samochodu.

"Hej hej,Boże Narodzenie pamiętasz?" Derek prawie,prawie ośmiela się aby sprzedać młodemu kuksańca w żebra kiedy oboje siedzą obok siebie w fotelach i nie jest w stanie określić co go od tego odciąga. Zapach podniecenia sączący się ze strony pasażera czy...Paraliżujący strach kierowcy.

"Dostanę prezent?" I coś dziwnego jest w  słowie prezent wypowiedzianym przez niego. A może tylko mu się takie wydaje. Wariat.

"A ja?"

"Jasne że tak" Stiles pije kawę tak wściekły jak to tylko możliwe, patrząc wprost przed siebie kiedy wyjeżdżają z parkingu na ulicę."Oh właśnie sobie pomyślałem, że powinniśmy kupić kawę dla całej reszty"

"Mogą przyjechać po nią sami" Wzruszył ramionami.

Stiles jest cicho przez ułamek sekundy. A później mówi:"Chcesz usłyszeć coś dołującego?"

"Hmm?"

"To jest najbliższą rzeczą do randki na której nigdy nie byłem"

Derek nie mówi ani słowa, wpatrując się na drogę.

Chłopak bawi sie kubkiem w dłoniach" I sam siebie na nią zaprosiłem. A teraz stracisz tą odrobinę humoru którą miałeś i... Zapomnij ,że cokolwiek mówiłem."

"Masz na to jeszcze dużo czasu Stiles" Mówi szorstko" Masz dopiero 17 lat"

"Naprawde nie chcę o tym gadać. Nie wiem dlaczego przywlokłem ten temat." Zagryza wargi

"Stiles" Mężczyzna zerka przez moment na niego" Nie pozwól by liceum i ta presja dostały Ci się do głowy. Nie musisz byc w związku aby byc szczęśliwym"

"Wow patrzcie na Papę wilka, wyrwane z księgi mądrości, naprawde uważasz mnie za dzieciaka?"

"Jesteś dzieckiem Stiles"

Chłopak nerwowo przechyla kubek z kawą wlewając sobie gorącą ciecz do ust. "Ok"

"Nie chciałem Cię obrazić" Potrząsa głową." Stwierdzam tylko fakt."

"To nie powód, dla którego nie rozmawiamy o tym pocałunku." Głos łamie mu się lekko przy końcu.

Derek zaciska dłonie na kierownicy,tak że bieleją mu knykcie. Stiles nie jest pewien czy powinno go to cieszyć.

"Dobra, może coś w tym jest. Ale wiedziałeś ile mam lat kiedy mnie całowałeś i..."Bierze głęboki wdech" Teraz nie będziemy o tym mówić bo jesteś kiepski w opisywaniu swoich uczuć."

"Stiles..." Wzdycha,jakby coś go bolało. "Zbyt dużo sobie dopowiedziałeś"

"Nie. Wcale nie. Pocałowałeś mnie ,troche za bardzo nerwowo i niecierpliwie jak na pierwszy pocałunek kochanków, ale się nie skarżę.Naprawdę. A potem od tak nigdy o tym nie rozmawialiśmy,nie ważne ile razy podejmowałem ten temat." Młody obracał w dłoniach kubek głupkowato gapiąc się za okno ."Nie ważne. Nie chcę tego. Nie chcę zepsuć świąt."

"Stiles,mógłbyś poprostu..." Derek ze świstem wypuścił powietrze trzymane w płucach. Nagle zjechał na pobocze jezdni i wyłączył silnik." Zaufaj mi,i proszę nie myśl już o tym."

"Kto o tym myśli? Nie ja." Odpowiada nie obdarzając Dereka najmniejszym spojrzeniem. "Jest okej."

"Wcale nie"

"Jest wspaniale, odpalaj wóz i zawieź mnie do domu."

Hale czuł jak cierpnie mu skóra na plecach, bo wiedział jak odrzucony był chłopak przez ten cały czas. Mimo wszystko zrobił o co go prosił i ruszył w drogę mówiąc" Przez to wszystko nie jesteś soba."

"Jak to?"

"Wyglądasz na smutnego."

Stiles wymusił na sekundę uśmiech zupełnie do niego nie pasujący. Udawany. "Nie jestem. Rozczarowany- może, ale nie jestem smutny."

"Widzisz?Cokolwiek nie zrobię ,rujnuję Ci życie." Derek podjechał pod dom ,wyłączył silnik jednak jego dłonie wciąż spoczywaly na kierownicy. "Nie wiesz czego chcesz" Mówi prosto.

Stiles zapragnął zapchać sobie buzię kawą- którą na jego pecha już dawno wypił.

"Tak jak ty"

Derek szukał odpowiednich słów tak intensywnie,że dopiero trzaśnięcie drzwi przez opuszczającego wóz Stilesa wywarło go z letargu.

"Kurwa" Burknął wybiegając za chłopakiem kierującym się w stronę jasnoniebieskiego Jeepa."Stiles,Stiles czekaj" Stanął przed nim, tak że łatwo zagrodził mu swym ciałem wejście do samochodu. "Wracaj do domu."

"Właśnie zamierzam to zrobić,ale wielki zły Alfa mi nie..."

"Wróć do nas" Derek przerwał mu wskazując palcem jego posiadłość.

"Przecież mnie tam nie chcesz"  Wzrusza ramionami, nagle straszliwie zainteresowany składem podłoża.

"Jeśli powiem ,że się mylisz zmieni to cokolwiek? Wejdź do środka i pomoż mi rozwiesić lampki nad oknami." Prosi, uśmiechając się nieśmiało.

"Daj mi dobry powód"

"Bo sam sobie nie poradzę,  bo są tam twoi przyjaciele,bo chcesz,i święta cię uszczęśliwiają. Wybierz sobie. Poprostu...Nie pozwól mi zepsuć czegokolwiek." Stiles patrzy jak przeczesuje dłonią włosy i oblizuje usta nie wiedząc jak teraz wygląda i co w nim budzi. "Rujnuję wszystko dookoła. Nie pozwól bym zrujnował twoje życie."

Młody robi krok w przód,nieśmiało przybliżając się do ciała Dereka, który nie może zmusić się do najmniejszego ruchu "Więc nie psuj mi go powstrzymując się!"

" Nie udało mi się Ciebie odwieźć od tego,myślisz ,że nie wiem o co chodziło z tym głupim kapeluszem?"

"Oh, jakbyś miał mnie pocałować gdybym tego próbował."

"Powinieneś to zrobić nim zdążyłbym wszystko spieprzyć"

"Przestań robić z siebie największą ofiarę na ziemi!" Stiles krzyczy tupiąc w złości nogą

"Mogę powiedzieć o sobie to samo!" Odpowiada mocnym, napiętym głosem.

Stiles chwyta koszulkę Dereka w obie dłonie i przyciąga go blisko siebie." Przestań ok?Poprostu przestań" Jego głos zamienia się w szept. "Przestań z tym walczyć"

"Jesteś za młody" Mruczy

"Derek"

"Stiles"

'Chcę tego" Mówi mu "Do niczego mnie nie zmuszasz, nie wykorzystujesz mnie. Więc przestań ze mną walczyć."

Derek waha się i Stiles nie jest w stanie czekać na jego kolejny krok więc podejmuje własny. Wspina się na palcach, przyciąga jego twarz ku swojej zarzucając mu jedną rękę za szyję,przytrzymując.

A potem go całuje. Początkowo to nic takiego. Derek jest niczym sparaliżowany. Jadnak później Stiles muska językiem usta wilkołaka i ten traci kontrolę.Chwyta dłonią w jego tali odwraca ich oboje tak,że teraz przyciska ciało Stiles'a do drzwi Jeep'a i całuje go tak zachłannie, tak szaleńczo jakby był jego. To intensywny ,głęboki pocałunek i Stiles mógłby opisywać go jeszcze na milion innych sposobów ale nie robi tego bo dyszy wprost w miękkie i soczyste usta Dereka dziękując za ten moment. Tak, tak ,tak do cholery to wszystko czego pragnie na Święta.

Derek wydaje z siebie coś w rodzaju dźwięku podobnego do jęczenia i Stiles uważa że to urocze, ale sekundę później odrywa się od niego i teraz to młody ma ochotę zaskamleć po tej stracie.

"Stiles..." Hale mruczy starając się zatopić wzrok we własnych stopach, jednak chłopak zniża głowę i trąca nosem jego podbródek

"Błagam Der, co jest w tym złego?" Stuka go palcem w sam środek klatki. "Proszę stary."

"Masz tylko siedemnaście lat" Niespodziewanie opiera swe czoło na czole Stilinskiego."Jesteś człowiekiem."

"To przecież legalne, chyba że masz w planach zaciągnąć mnie na górę i rozdziewiczyć w jakiś bardzo wyuzdany sposób. No wiesz, nie żebym miał coś przeciwko,ale totalnie chciałbym zrobić to na spokojnie.Przynajmniej ten pierwszy raz." Słaby śmiech ucieka z jego ust próbując rozluźnić trochę atmosferę. Gdy Derek otwiera oczy, kolor tęczówek mężczyzny jest o wiele ciemniejszy i Stiles głośno przełyka ślinę. "Derek"

"Stiles, nie potrafię-" Jego głos jest inny, grubszy,niepewny ,pełen emocji których Hale tak bardzo nie chce wyjawić.

"Zrób to dla mnie." Prosi."Tylko te kilka dni dzisiaj,jutro i przez święta? Potem dam Ci spokój, będziesz mógł wrócić do bycia starym zgorzkniałym Derekiem w ciągle złym humorze. Pozwól mi założyć ten kapelusz i pocałować Cię pod jemiołą.Taki mój prezent na Gwiazdkę."

Jego głos jest jakby oniemiały "Trzy dni"

Zgadza się."Będę żył dla nich"

"Tylko na Boże Narodzenie" Wyjaśnia upewniając się tym samym

"Jasne, wczuwaj się"

Derek robi krok w tył" Stado zacznie coś podejrzewać"

Palce Stilesa są nadal zawinięte w koszulce Dereka i jedną dłonią próbuje przybliżyć go za nią z powrotem. Bezskutecznie bo mężczyzna ani drgnie, lecz Stiles też go nie puści. "Co niby? Że nie jesteś zimno-krwistym robotem? Że naprawde mnie lubisz?"

"Wiesz o co mi chodzi, Stiles."

"Okej, okej. W duchu Bożego Narodzenia jestem skłonny do kompromisu." Młody robi krok w jego strone ponownie zmniejszając dystans miedzy nimi "Może zostać jutro.Przeżyję resztę dzisiejszego dnia.Przez Święta będziemy wokół Pani McCall i mojego taty a ostatnie czego chcę to ,to żebyś zepsuł kolację,albo gorzej żeby mój tata Cię rozstrzelał. Więc tylko jutro." Chłopak puszcza koszulkę Dereka gładząc materiał który lekko pogniótł się od usilnego marszczenia."Będziemy dekorować dom Boyd'a oglądać kiepskie filmy świąteczne i... Możesz być moją...Śnieżynką."

Derek wie,że to nie zakończy się dobrze. Jak każdy występek, wystarczy jeden gryz i wszystko inne traci sens. Derek wmawiał sobie jak mantrę ,że jeden gryz to wszystko czego potrzebuje i gdy to się skończy będzie mógł odpuścić. "Okej"

Stilinski uśmiecha się od ucha do ucha "Serio?"

"Tak ,Stiles"

Chłopak unosi się na czubkach palców i ponownie całuje go w usta" Chodź. Ominęła nas wuchta zabawy"

*

"Verniiii mogę już ciasteczka,proszę proszę proszę" Piskliwy głos dobiegł do uszu Stiles'a.

Boyd wzdycha ciężko" Tasha, jeszcze pare minut, proszę usiądz z Eriką i poczekaj okej?"

Siedząca na fotelu Erika otwiera ramiona i dziewczynka skacze na nią śmiejąc się beztrosko.

"Tak Verni" Śmieje się Stiles" Ciasteczka wyjechały"

Rezydencja Boyd'a jest naprawdę niesamowita.Stiles uwielbia to co w niej czuje. Czuć w niej zapach prawdziwej rodziny.Każdy z zebranych -z wyjątkiem Derek'a, o ktorym Siles nie chciał teraz myśleć- zaczął już dekorować choinkę, lub inne części domu. Jemu przypadło przygotowanie gorącej czekolady i ciasteczek.

"Zamknij się" Mówi Boyd ale odwzajemnia uśmiech.

"Vern nie możemy założyć Gwiazdy, Mama zawsze zakłada ją na czubek." Chłopiec klęczący przy choince mówi powieszając kolejna bombkę.

Chłopak pochyla się nad bratem i czochra mu włosy. "Myślę że zostawimy ją mamie,a możemy ozdobić resztę choinki,"

"Racja, Jer, Będzie zadowolona gdy wróci i wszystko będzie przygotowane do świąt" Isaac kucający obok chłopczyka podaje mu parę słodkich lasek do powieszenia.

"Nadal musimy rozwiesić lampki" Odzywa się Scott "Na zewnątrz. Stiles, chcesz pomóc?" Pyta spoglądając w jego stronę wyczekująco.

Chłopak spogląda na ekran swego telefonu, nie widząc żądnej wiadomości odpowiada z lekkim zawiedzeniem w głosie." Jasne, tak,tak, oczywiście"

"Poczekajmy na Dereka" Wtrąca się Erika i Stiles czuje nieprzyjemny ból w okolicy serca.

"Właściwie" Zaczyna, chowając dłonie w kieszeniach bluzy" Nie sądze by przyszedł"

Erika marszczy brwi" Wydawało mi się że powiedziałeś mu ,że..."

"Powiedziałem, powiedziałem. I dlatego myślę ,że nie przyjdzie. Zajmę się lampkami i zawołam was kiedy skończę.Będziecie mogli ocenić."

Nikt się nie odezwał gdy chłopak zabrał dwa pudełka najróżniejszych światełek i wyszedł z nimi niosąc je na balkon. Nie ma tam zbyt dużo miejsca do pracy, ale pare kolorowych girland, kilka lampek i kurtyn rozświetli to miejsce i przykuje uwagę. Stiles rozglądając się może zauważyć że jeden sąsiad Boyda nawet zainstalował mini choinki na swoim tarasie.

Stiles nie mógł uwierzyć że nie przyjdzie.Powiedział- powiedział że tu będzie. I to już półtorej godziny po umówionym czasie i nadal go nie ma. Smutne.

Nie powinno boleć tak jak boli.

Praktycznie kończy podpinać lampki kiedy szklane drzwi się otwierają i kształt postaci wypełnia je.

Stiles wzdycha"Mówiłem Ci że mogę to zrobić sam Scott.Nie potłukłem się,a to że nie jestem jakimś super wspaniałym wilkiem nie znaczy że nie mogę sam powiesić tych cholernych lampek!" Warknął

"Okej" Mówi, i to napewno nie jest głos Scotta" Z resztą nie powiedziałbym ,że twój przyjaciel jest super wspaniały"

Stiles zeskakuje z małego taboretu którego używał dziękując Bogu że nie zabił się przy tak nagłej zmianie miejsca .Wyciąga ręce w stronę Dereka jednak za chwilę kładzie je po sobie. "Przyszedłeś."Mówi nie wiedząc co o tym myśleć.

"Tak jak obiecałem"

Kręci się na nogach" Dwie godziny po czasie."

Derek drapie się po karku mrużąc oczy"Pomyślałem że zahaczę po jakąś kolację w drodze tutaj. Jest w kuchni jeśli..."

"Nadal zostajemy przy dniu dzisiejszym?" Pyta nie pewnie.

Derek odchrząka "Jasne, Stiles,Tak"

"Serio?Bo nie wyglądasz na tak...Podekscytowanego. I nie karm mnie tą gadką że cos zepsujes Derek, ten statek już dawno zatonął."

Mężczyzna kręci głową."Nie, to nie to."A potem sięga po niego i jednym szybkim ruchem ciągnie w swoją stronę. Chwilę później całują się na balkonie otoczeni lampkami rozświetlającymi ich twarze w całkiem tandetny sposób, ale Stiles się śmieje kiedy odrywają się od siebie i pociera swoim nosem o nos Dereka i zatapia się w tych nieziemskich oczach na moment. "To...Było miłe"

"Taak"

"Chodż" Splata ich palce w jedność" Mamy choinkę do ubrania"

"Czekaj" Przerywa, zatrzymując młodego" Daj mi jeszcze chwilę. Chciałbym żebyś wiedział ,że zgodziłem się na to nie dlatego,że czuje się źle wobec Ciebie. Znam Cie- Wiem że to będzie pierwszą rzeczą o jakiej pomyślisz kiedy wszystko wróci do normy."

"Derek nie musimy-"

"Wiedz, że chcę tego" Spogląda na jego twarz" Dobrze?"

"Jasne,Dobra."Przytakuje

Stiles upewnia się że trzyma dłoń Dereka w swojej i nie puszcza jej do momentu w którym jest to konieczne.Każdy wie o ich umowie. Mogli przecież usłyszeć wszystko wczorajszego popołudnia ,wiedzą co się dzieje lecz to nie znaczy że jest to dla nich nowe. Więc sie gapią.

Scott posyła mu uśmiech który mówi że jest szczęśliwy razem ze Stilesem,ale wie też jak to się skończy. Stilinski nie jest głupi,doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale narazie jest wporządku.

Dostali jedną noc. Pare godzin. Tylko tyle.

Derek jest ostrożny, Jest precyzyjny i metodyczny, Jedyny czas gdy pozwala sobie dotykać Stiles'a bez bycia osaczonym spojrzeniami innych jest wtedy gdy zostaje sam z chłopakiem w kuchni przynosząc mu pusty talerz do wypełnienia kolejną porcją ciasteczek. I może nie powinien wtulać się w jego plecy i wdychać zapach spod jego szyi kojący zaropiałe serce wilkołaka. Zdecydowanie ,nie powinien.Stilesowi to nie przeszkadza. Ani troche. Lecz wie ,że nadmiar czułości teraz, będzie boleć później gdy wszystko będzie musiało wrócić do normy.

Stiles nie może powstrzymać sie od dotykania Hale'a.Trzymając się za ręce, gładząc jego ramię, łącząc ich stopy pod stołem czy nawet głupkowate trzymanie głowy na jego ramieniu gdy oglądają film.Stiles nie może przestać. Zastanawia sie czy jutro i dzień później będzie bolało Dereka bardziej, jeśli będzie wiedział że to już koniec.

Jeśli tak, to nic nie mówi. I pozwala mu się dotykać.

Derek poproszony robi innym zdjęcia, cierpi przez siostry Boyda przyczepiające mu rogi reniferów na głowę, pozwala nawet ograć się bratu Boyda udając przegraną w piłkarzyki. Stiles nigdy nie widział go tak ...otwartego, spokojnego i zrelaksowanego.

To cudowne i smutne zarazem.

"Ostatnie ciastko" Derek mówi odstawiając talerz na blat obok chłopaka

"Następne się już pieką" Odpowiada wskazując na piekarnik.

"Ostatni z tej porcji, chcesz go?"

Stiles uśmiecha się czując przyjemne ciepło wokół serca "Dzielisz się ze mną?"

Derek wychyla się zaglądając do salonu; przygaszone światła,grający Rudolf w telewizji Siostry i brat Boyda na kanapach a wokół nich większość stada. Derek przesuwa się do przodu i zakleszcza ciało Stilesa w rogu kuchni. Bez możliwości ucieczki. Temperatura rośnie.

"Zabijasz mnie, wiesz o tym?"

"Chcesz o tym pogadać?"

"Z twoimi rękoma, ustami i tym śmiechem- nie mogę przestać myśleć o całowaniu Cię. Masz pojęcie co ze mną robisz?"

"Więc mnie pocałuj"

"Jeszcze nie. Jeśli to będzie nasz ostatni pocałunek, chcę żebyś go zapamiętał."

Stiles kładzie ręce a karku Dereka i gładzi go powoli. "Nie musi być ostatnim"

Mężczyzna przyciska usta do jego włosów: "Musi"

A potem Derek odchodzi, zostawiając talerz, ciasteczka i Stilesa. Odchodzi zostawiając go przed stołem z sercem bijącym zbyt szybko i za bardzo spoconymi dłońmi. Próbuje zignorować mrowienie w szyi i ból całego ciała. Stara się zignorować jak wyczerpany nagle się czuje i jak bardzo boli go w piersi.

Kiedy postanowił że ma to wszystko pod kontrolą wrócił do oglądania filmu.

*

Pożegnania są niemożliwe. wszyscy obejmują rodzinę Boyd'a dziękując za gościnę i życząc Wesołych świąt. Kiedy wychodzą na mroźne powietrze późnej nocy,śmieją się ze wspólnych żartów widząc unoszące się w powietrzu oddechy wszystkich.

Erica ,Jackson i Lydia poszli do domu. Isaac czekał na Dereka a Scott i Allison na Stiles'a. Bo był ich szoferem.

"Przejdźcie się" Rzekł Derek spoglądając znacząco na Isaaca."Złapię was po drodze."

Isaac przewraca oczami ale ostatecznie idzie przed siebie, zaraz za nim Scott bierze pod ramię Allison i również rozpoczynają wędrówkę.

"Nie musiałeś ich spławiać" Stiles przerywa ciszę czując jak marznie mu nos.

"Musiałem." Patrzy na dłonie które oplatają ręce Stiles'a i chucha na nie by  chociaż trochę je rozgrzać" Musiałem bo chcę powiedzieć dobranoc"

"Ah, przypomniało mi się"
Stiles uśmiecha się cwano sięgając przez otwarte okno swojego Jeepa i chwytając zawiniątko. "To dla Ciebie, nie byłem pewien czy chcę dać Ci to na jutrzejszej Wigilii więc..." Podaje mu coś twardego, prostokątnego średniej grubości zapakowane w gwiazdory, renifery i prezenty. Ręce Dereka trzęsą się kiedy to od niego odbiera.

"Stiles"

"Jeśli masz jakieś osobiste powody przez które nie możesz otwierać prezentów przed Wigilią- szanuję je, ale fajnie byłoby gdybyś go teraz otworzył. Obiecuję ,nie powiem Mikołajow
i."

Derek przesuwa wskazującym palcem po wierzchniej stronie. "Sam go pakowałeś prawda?"

Stiles śmieje się lecz po chwili dźwięk się urywa. "Tak, no to troche koszmarne, co?Nie jestem dobry w pakowaniu prezentów, taśma zawsze klei się nie tam gdzie trzeba, plus wiesz jak ciężko jest uciąć prosto papier równocześnie rozwijając rulon? Nie ważne. Poprostu go otwórz."

Derek robi o co go poprosił, otwiera prezent powoli upewniając się by nie podrzeć papieru. Czym doprowadza Stiles'a do szału

"Daj spokój, nie zależy mi na tym. Poprostu go rozedrzyj."

Lecz Derek nie robi tego. Derek jest cierpliwy. Stiles tylko przewraca oczyma.

To książka,Chociaż bardziej pamiętnik. Ma czarne materiałowe obicie, lecz to nie wszystko. W środku zaraz za pierwszą stroną jest ramka na zdjęcie. Wygląda jakby bya zrobiona z ciemnego drewna ale w dotyku to tylko plastik i-

"Gdzie jest zdjęcie?" Pyta.

"Sam możesz je dodać" Odpowiada zakłopotany." Odbudowujemy twój dom malutkimi krokami. I kiedy żyjesz w nędzy, to może pomóc Ci...odbudować nie tylko dom? Wiem ,że Allison ma wiele zdjęć stada jeżeli chciałbyś je tam włożyć. Nie mówię że to muszą być oni- jeżeli chciałbyś żeby to była twoja rodzina..." Przerywa nie wiedząc co powiedzieć.

"Stiles"

"-Racja przestanę już paplać"

A potem Derek ciągnie go za kurtkę i całuje go.

Zupełnie inaczej niż wszystkie te pocałunki. To nie jest dziecinny ,pełen agresji pocałunek. Jest smutny, namiętny i przemyślany. Całują się jakby to miała być ich ostatnia szansa. I była.

Kiedy odrywają się od siebie, Stiles czuje piekące łzy w kącikach oczu.

"Derek, nie mogę po tym wszystkim wrócić do normalności." Mówi mu."Będę musiał, wiem o tym. Postaram się, ale jeśli kiedykolwiek zmienisz zdanie... Jeśli zmienisz zdanie gdy skończę osiemnastkę, będę czekał."

Derek oddycha płytko, wciągając powietrze przez nos. "Dziękuje za prezent"

Stiles zamyka mocno oczy, a potem otwiera je szeroko. Nie będzie się mazać, nie będzie. "Proszę bardzo."
Derek cofa się o krok, patrząc na coś nad ramieniem chłopaka. "Spotkamy się na jutrzejszej Wigilii"

"Tak, do zobaczenia"


Derek nie dotknął go odchodząc do Camaro i Stiles mógł tylko patrzeć.

Może będzie żałować tych wszystkich czułości którymi obdarował Dereka. Swędzą go dłonie. I chce podbiec i ponownie go dotknąć. Lecz w tym samym czasie,myśli że gdyby pozbawił się tego dotyku przez ten cały wieczór ,żałowałby bardziej i bardziej by go to bolało. Nie wykorzystałby szansy.

Otwiera drzwi i chowa się w środku swojego Jeepa,ruszając w drogę chwilę po tym jak traci z oczu czarne Camaro. W połowie drogi spotyka Scotta i All.

"No dalej, wsiadajcie" Wzdycha

Scott wspina się na tyły pozwalając Allison usiąść na przodzie.

Posyła Stilesowi współczujące spojrzenie "Wszystko w porządku?"

"Ekstra"

"Będzie dobrze. Prawda?"
Pyta Scott bo doskonale wie że jego przyjaciel kłamie. "Jeśli to koniec, będziesz musiał dać sobie troche czasu...By od niego odpocząć"

Stiles kiwa głową." Tak, ale to nie koniec" Mówi im "Nie tak naprawdę."