Translate

sobota, 18 kwietnia 2015

Gdy łamiesz me serce

Cześć, przeczytaj najpierw ową historię od początku:
Gdy łamiesz me serce
Part 1
Part 2
Part 3
*


Derek nadal czuł smak pożegnalnego pocałunku Stiles'a na swych ustach, gdy opadł ciężko na krzesło próbując zrozumieć co do cholery myślał pozwalając młodemu wprowadzić się do niego.  To był zły pomysł. Dla nich obojga, ale nie miał serca by mu odmówić.

Nie zastanawiali się jak to wszystko będzie wyglądać, i Derek szczególnie bał się jednej rzeczy. Bo jego mieszkanie miało tylko jedną sypialnię i jedno łóżko, to, w którym wszystko się wydarzyło i Stiles nie przekraczał tamtego progu jeszcze ani razu.

On sam wymienił tam tylko prześcieradło i wchodził po świeże ubrania. Nic więcej. Pomyślał,że może kiedyś będzie w stanie tam zasnąć.

Jego telefon rozdzwonił sie i był pewien że to Stiles, zmieniając zdanie. Spojrzenie na ekran uspokoiło go jednak bo był to Isaac. "Hej"

"Cześć, Stiles jest jeszcze z tobą?" Zapytał

"Nie" Odparł Derek,zastanawiając się dlaczego jego podopieczny chce to wiedzieć.

"To znaczy,że mogę wpaść?" Szepnął w słuchawkę,niepewnym głosem "Nie chciałbym przeszkadzać"

"Zawsze możesz tu przyjść."Rzekł Derek "I nie ma tu niczego w czym byś przeszkodził" Wyjaśnia

Isaac prychnął "Teraz tak mówisz"

"Isaac" Warknął w ostrzeżeniu chcąc uzyskać od swego bety przeprosiny."Będziesz musiał się do tego przyzwyczaić. Stiles sprzedaje dom i wprowadza się do mnie."

"Oh" Westchnął mało zaskoczony."To było do przewidzenia.Jest twoim partnerem.Scott nie bedzie zachwycony."

"Scott ma gówno do powiedzenia." Wypalił, ignorując sumienie które mówiło mu,że on również stracił jakiekolwiek prawo do Stilesa."Nadal do niego nie zadzwonił"

"Nie mieszam się w to" odparł wzruszając ramionami.

Derek przewrócił teatralnie oczami "Dobra.Przekaż Erice i Boyd'owi że pomożemy Stilesowi poskładać w całość jego życie." Derek pomyślał,że może kiedyś chłopak mu wybaczy. Może kiedyś będzie w stanie spojrzeć mu w oczy bez maski zawiedzenia i smutku na twarzy. Wierzył ,ale wiara nigdy nie przyniosła mu nic dobrego. Tak samo jak nigdy nie dane mu było naprawić życiowe błędy.

"Nadal mogę tu przespać noc?" Głos Isaac'a wyrwał go z rozmyślań lecz wrócił do nich zaraz potem myśląc nad tym,czy dobrze postąpił żyjąc z dala od swoich Bet. Czasami wydawało się ,że są strasznie spragnione jego osoby.Innymi czasy wszyscy byli wdzięczni za dzielące ich kilometry.

"Oczywiście" Derek spędził by ją rozmyślając nad Stiles'em. A bardzo potrzebował wytchnienia.

*

Nerwy Stiles'a wypełzły na wierch dopiero gdy pakował ubrania w swojej starej sypialni "Co ja robię? Jestem totalnie pojebany,to nie normalne.Kto o zdrowych zmysłach mieszka ze swoim..." Stiles złapał się mocno za głowę próbując odciąć umysł od nieprzychylnych myśli."Będzie dobrze" Rzekł uspokajając oddech "Będzie dobrze.Derek nie jest wariatem,nie skrzywdzi mnie drugi raz." Nie był pewien,czy w tym momencie uspokaja sam siebie, czy duszę swojego ojca która gdzieś tam nad nim czuwała.

Chłopak rozejrzał się po pokoju,kilka brudnych koszul leżało niedbale na podłodze.Złapał je i wpakował do walizki,myśląc że zrobi pranie u Dereka. "Będziemy jeździć na zakupy i pożyczać sobie narzędzia. I kłócić się której drużynie kibicować podczas Wielkiego Pucharu.Będzie zupełnie jakby to się nigdy nie wydarzyło."Odparł w przestrzeń ciszy.

Otworzył swoją szafkę nocną i znalazł na dnie butelkę lubrykantu,spojrzał na nią zamierając. Oddech ugrzązł mu w piersi. Z trzaskiem zamknął szufladę.

*

"Więc,jak chcesz by to wypaliło?" Zapytał Derek w połowie oglądania Świtu żywych trupów.Stiles zaczął się zastanawiać czy to miało stać się ich nowym nawykiem.Rozmowy podczas seansów filmowych wtuleni w siebie. Jego walizka nadal leżała nierozpakowana przy drzwiach. "Innymi słowy, gdzie będziemy spać?" I Stiles poczuł jak mężczyzna na chwile się spina."Są też inne kwestie" Dodaje szybko.

"Pomyślałem,że możemy się podzielić" Rzekł nie wiedząc czy faktycznie boi się odpowiedzi Hale'a. Bo każda zdawała się w jakimś stopniu przerażająca.

"Zgadzam się" Odparł po pary chwilach "Powinniśmy jechać na zakupy po pare nowych rzeczy." Poinformował go.

Stiles był pewien,ze mówiąc rzeczy miał na myśli łóżko.Chłopiec zgodził się chętnie,bo nie miał zamiaru odwiedzać sypialni Dereka."Jasne.Możemy do tego czasu się tutaj przekimać?"

"Czy właśnie tego nie robimy?" Zapytał,i to był pierwszy raz od pogrzebu jego taty gdy brzmiał na rozbawionego.

Stiles dziwnie się poczuł kiedy słaby uśmiech wykrzywił jego usta." Wątpię żebyś chciał robić za ludzki materac przez kilka następnych dni"

"Dałbym radę" Odparł Derek, i to że flirtowali ze sobą dotarło do chłopca ze zdwojoną siłą.Było jak kiedyś,lecz czy powinni to robić? Stiles brutalnie wypchnął czarne myśli ze swej głowy,delektując się tą chwilą. Tak naprawde był zmęczony ciągłym nieszczęściem.

Czując większą odwagę o jaką mógłby siebie posądzić,podniósł się na łokciach i pocałował Dereka. Trwał dłużej niż zwyczajny buziak na dzień dobry czy do widzenia,jednak wciąż był niezwykle niewinny. Stiles odsunął się na tyle by widzieć twarz Dereka który wyglądał na równie zaskoczonego,jak on sam się czuł. A potem położył się z powrotem z dudniącym sercem w piersi.

Kiedy uspokoił jego bicie,Stiles zdał sobie sprawę z dwóch rzeczy: Dłoń Dereka delikatnie zacisnęła się na koszuli tuż nad jego pośladkami i poczuł na naciskającą na swoje udo erekcję mężczyzny.

Hale ostentacyjnie zignorował to, Stiles poszedł jego śladem. Oboje z udawaną fascynacją zwrócili uwagę na sceny filmowe.

"Lubię,kiedy ten facet ginie" Szepnął chłopiec, wiedząc,że to jeden z najbardziej dziwacznych rzeczy którymi mógłby się podzielić.

Derek parsknął cichym śmiechem."Oh,tak"

"Czy wilkołaki mogą stać się zombie?Albo czy wasz system immunologiczny temu zapobiegnie?Nie wiem czy cudowne uzdrowienie twojego wujka się zalicza czy nie."

"Pytałeś o to jakiś...milion razy,za każdym kiedy oglądaliśmy film o zombie."

Stiles prychnął" Tak,bo nigdy nie uzyskałem satysfakcjonującej odpowiedzi"

"Zombie nie istnieją" Rzekł mężczyzna tonem nie znoszącym sprzeciwu

Stilinski pacnął wilkołaka w nos wesoło popiskując "Punkt dla mnie! Zawsze próbujesz wymigać się od odpowiedzi.Więc,żadnych uników. Przyznaj się.Powiedz mi to,co chcę wiedzieć"

"Prawdopodobnie by się wyleczyły. Albo zmieniły w coś...strasznego." Odpowiedział, i Stiles podniósł się by móc uśmiechnąć się do niego. Bo Derek nigdy wcześniej nie odpowiadał sensownie na jego pytania.

"Możliwe,że ich geny byłyby niezgodne i po prostu by umarły."

"Czemu wszystkie nasze rozmowy muszą schodzić w jeden chorobliwy temat?" Derek zapytał z niedowierzaniem.

Stiles przycisnął się z powrotem do ciała mężczyzny ,układając się by było mu najwygodniej.

Cały wieczór był jak powrót do normalności i Stiles był żałośnie wdzięczny za to. Wiedział że nie może być tak łatwo,ale miło było przekonać się ,że nawet jeden wieczór jest możliwością. To wiele dla niego znaczyło kiedy spocony zbudził się z koszmaru cztery godziny później.

"Stiles,wszystko w porządku?" Głos Hale'a był ochrypły od snu i zaniepokojony.

Chłopak nie był pewien,czy chce by Derek go pocieszał, czy może odseparował się od niego jak najdalej. Zupełnie jakby jego mózg przypominał mu że nie może zapomnieć pewnych rzeczy,tylko dlatego że nie chce o nich pamiętać.

"Nie wiem" Poinformował go,bo nie bylo sensu kłamać. Paradoksalnie, czuł że Derek jest jedynym z którym mógłby szczerze o tym porozmawiać. Głównie dlatego,że Derek był jedynym który nie będzie go winić i patrzeć jakby to była jego wina.

"Powinienem przestać Cię dotykać?"Zapytał Derek unosząc ręce ponad ramiona. I to było to,Derek pytający czy Stiles czuje sie wystarczająco bezpiecznie w jego ramionach.

"Nie" Powiedział,kręcąc głową"Poprostu,potrzebuje cię...Wiesz, z..."

"Czy tak?" Zapytał, odwracając się tak że ramiona oplótł wokół ciała chłopca,plącząc ze sobą ich nogi.Stiles teraz leżał z twarzą przyciśniętą do karku Dereka.

"Dokładnie." Wyszeptał "Dokładnie tak"

Derek siedział cicho przez chwilę,pocierając dłonią wzdłuż boku Stiles'a,a potem zawahał się nim zapytał : "Chcesz o tym porozmawiać?"

"Nie" Powiedział,bardziej gwałtownie niż zamierzał."Tak.Nie wiem.To było.o tym co się stało.

"Przepraszam."Rzekł, i Stiles był pewien,że nie mówi tylko o koszmarze."Tak bardzo Cię przepraszam"

"Wiem" Odparł, nie mógł powiedzieć że jest w porządku,bo takie nie było.

Derek milczał,ale Stiles zakładał że nie jest w stanie ponownie zasnąć.Młody próbował zamknąć oczy,lecz za każdym razem obrazy błyskały w jego głowie.

Po dwudziestu minutach zadał pytanie które nurtowało go od dłuższej chwili: "Sądzisz że...Mam na myśli...Uważasz ,że mój tata by mnie znienawidził?"

"Nie" odparł mocnym głosem." Nigdy.To nie była twoja wina"

"Nie" Szepnął kręcąc głową" Nie za to, Miałem na myśli...To że postanowiłem Ci wybaczyć."

"Oh" Westchnął cicho i ze smutkiem."Nie.Nigdy by tego nie zrobił,bo kochał Cię ponad wszystko."

"To dobrze" Dręczyło go to i nie mógł znieść myśli że jego tata gdziekolwiek teraz jest ,nienawidzi go za to.

"Może nie potrafi tego zrozumieć" Derek przerwał panującą między nimi ciszę." Zupełnie jak ja."

Chłopak pocałował żyłkę na szyi Hale'a."Nie wiem,czy potrafię to wytłumaczyć."

"Nie oczekuję wyjaśnień." Rzekł,mając to na myśli."Ja...Dziękuję" Dodał

"Myślę,że teraz zasnę bez przeszkód." Powiedział nie bardzo wiedząc jak zareagować na słowa podziękowania. Miał powody dla których chciał mu wybaczyć i większość z nich poprostu nie dało się ubrać w słowa.Niektóre z nich pokazały mu,jak bardzo potrzebuje kogoś kto wskaże mu odpowiedni tor.Nie chciał się usprawiedliwiać,i nie powiedział tego na głos bo zorientowałby się jak głupio to brzmi."Będzie dobrze"

"Dobrze" Powiedział, było to jak odpowiedz i obietnica jednocześnie.

Stiles zamknął oczy i zasnął.

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Sen się spełni...


Cześć, możesz przeczytać to osobno lub w kontynuacji zaraz po :
Pierwszy pocałunek ,
 A ja tutaj,trzymam sie tych wszystkich żyrandoli nadziei oraz Wciąż czekając


Derek nigdy nie bał się swego prawdziwego oblicza.Nie bardzo. Od samego początku wiedział jakie ma korzenie, nauczył się robić to; co miało być zrobione -mimo że czasem upadał w drodze do celu- nigdy nie bał się samego siebie. Do tej nocy, i tego snu.

Obudził się zlany zimnym potem, wyjąc przerażony z wizją koszmaru wciaż przed oczyma.

Całowali się tuląc się do siebie i śmiejąc,gdzieś w głębi lasu.To było tak realistyczne że Derek czuł oddech Stilesa, dotyk dłoni ,słyszał jego śmiech. A potem w jednej chwili zgniótł szponami ciało chłopaka, jak imadło miękki owoc.

Reszta była zbyt przerażająca by znów to przeżywać. Otworzył oczy.

Lecz Stiles leżał wtulony w niego z twarzą tak spokojną, i równomiernym oddechem że Derek mu tego zazdrościł. Kiedy po dobrych paru minutach ustabilizował swoje skołatane nerwy zmarszczył brwi patrząc jak chłopak odgania od siebie natrętne komarzysko kręcące się wokół jego ucha.


Stiles to mały,kruchy pełen zaufania i miłości chłopiec nie gotowy na cios jaki czasem życie serwuje na powitanie. Derek pochyla się i składa na jego ustach szybki pocałunek wsłuchując się jak młody wypuszcza z nich cichy jęk. Bał się że będzie w stanie skrzywdzić osobę która znaczy dla niego najwięcej.Dobrze wie, co musi zrobić.

Nigdy nie myślał ,że może być tak banalny. Jednak nigdy nie sprawił by Stiles się go bał, albo by przestał mu ufać. Stiles nie powie mu,że muszą przestać się widywać. Więc to działka Dereka.

Nie chce być tym złym. Nie chce stanąc przed Stiles'em i złamać mu serca. Naprawde, nie chce. I nie może, ale zrobi to. Bo to jedyne wyjście ,w całej tej sytuacji.

*

"Nie możemy tego dłużej ciągnąć" Rzekł ochryple Derek

Stiles nie przestał uderzać palcami o kierownicę Jeepa w rytm wlasnej muzyki, oczyma wodząc po ulicy."Co?Czego?"

"Tegoo"

Brew chłopaka uniosła się ku górze kiedy przelotnie spojrzał na siedzącego w fotelu pasażera Dereka.Jego twarz wygląda na mało zaciekawioną bezsensownym bełkotem wilkołaka.

"Przestań pajacować, Stiles" Poprosił go

"Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę ,że prosisz o niemożliwe?"

"Musimy zerwać"

Samochód jest cichy, z wyjątkiem ryku silnika.Stiles nie stuka już w kierownicę ani nie spogląda w stronę mężczyzny.

"Oh" mówi, mając nadzieję że nie brzmi jak zraniona nastolatka."To um, zdumiewające biorąc pod uwagę fakt że pare miesięcy temu oznajmiłeś że nie jesteśmy w żadnym związku."

"Musimy przestać się widywać"

Stiles chrząka,wiercąc się w fotelu"Jaki dasz mi powód? Pójdziesz w stronę Zmierzchu z tym całym Jestem zbyt niebezpieczny, czy może tradycyjnie -to nie ty, to ja?"

"Jest wiele powodów" wzdycha czując się nagle bardzo zmęczonym.

"Rozmyśliłeś się i już nie lubisz penisów?" Docina mu ,czując jak skóra cierpnie na jego karku.

"Stiles" Derek przygryzł wargę, bo faktycznie mogło tak to wygladać z boku.

"No co,to doskonałe pytanie odkąd zacząłeś unikać kontaktu ze mną, nawet jeśli spodobały Ci się pocałunki. A może, to było tylko na pokaz?"

"Wiesz dlaczego to robię?Bo masz siedemnaście lat.I moja...orientacja-" Brzmi jakby był urażony,ze użył tego słowa" Nie ma z tym nic wspólnego. Jestem od Ciebie o wiele starszy,to nie w porządku." Poinformował go

"Wykład o prawie stanowym,zapewnił mi tata. Dziękuję,ale generalnie znam to na pamięć.Nie to ,żebyś nie przestrzegał prawa,nie?" Derek patrzy jak młody oblizuje nerwowo wargi i ukradkiem spogląda w jego stronę czekając na jakąś reakcję.Po czym mówi dalej: "Wiesz,że to nie legalne tylko wtedy, gdy trzymał byś łapę w moich majtach. Czego nie robisz. I czego po cichu żałuję,ale nadal nie usłyszałem dobrego powodu dla którego mielibyśmy przestać robić to,co robimy."

"Nie powiem,że jestem dla Ciebie największym zagrożeniem.Bo mimo,że to prawda to nie jesteś w niebezpieczeństwie ,nie bardziej niż gdy się nienawidziliśmy. Chodzi o to,że im dłużej ze sobą będziemy; twoje życie będzie coraz gorsze.A poza tym" Kontynuuje,uniemożliwiając Stilesowi przejście do kontrataku"Popełniłem błąd,całując Cię i pozwalając na to."

Palce chłopca zaciskają się w złości na kierownicy." Błąd?" Powtórzył

"Tak" Mówi i wie,że to definitywny koniec.

Stiles zatrzymuje wóz,bo ewidentnie dotarli już pod stary dom Hale'ów.Wyjmuje kluczyki i tępo wpatruje się w las za szybą. Przez moment milczy, co ani troche nie podoba się Derekowi. "Błąd" dodaje po chwili,próbując stłamsić w sobie narastającą złość zmieszaną z odrobiną niepokoju.

"Oboje zasługujemy na coś lepszego" Burknął przygryzając wnętrze policzka. Nie spojrzał w stronę chłopca gdy usłyszał wydobywające się z jego gardła warknięcie,nie czekał nawet na odpowiedz. Niepostrzeżenie wymknął się z Jeepa i jedyne o czym Stiles myślał to, to jak bardzo udany był ich związek...

*

Kiedy Erica zadzwoniła do niego dwa dni później, odłożył pada pauzując rozgrywkę Cod'a zapychając sobie buzię garścią kręconych frytek,odebrał telefon.

"Cześć Stiles...Wiem że sprawy troche się spieprzyły ostatnimi czasy ale może,mógłbyś tutaj przyjechać?" Ton jej głosu jest trochę niższy niż zwykle,zupełnie jakby nie chciała być usłyszana.

Oparł się plecami o łóżko."Do Ciebie?" Spytał,bo bardzo lubił odwiedzać ją i jej mame.Więc mógłby to zrobić.Przecież nie ukrywał sie przed światem jak zraniona dziewczynka.

"No,nie. My...Zgubiliśmy Dereka na jakiś czas,ale spokojnie.Znalazł się tylko że...nie chce wyjść."

"Może to jego osobisty wybór Erica." Przerwał zastanawiając się nad czyms intensywnie."Nie możesz zawsze wyciągać przestraszonych istot z szafy"

Stiles jest pewien że blondynka przewraca teatralnie oczami po drugiej stronie." Zamknij się,on zaszył się w jaskini." Poinformowała go" Myśleliśmy że poluje tam na pumę,ale jest tam od tak dawna.I nie chce wyjść." Dodała z niepokojem w głosie.

"Niby dlaczego?"

"Bo ma depresję."

Stiles wrócił do gry próbując zestrzelić jak najwięcej albańczyków z jednego magazynku, trzymając telefon między policzkiem a ramieniem." Dlaczego ma depresję?"

"Jezu- jak myslisz ,dlaczego?"

Chłopak spoglada na kontroler na swych kolanach "Słuchaj,to nic wielkiego. Może on poprostu chce być sam." Mówi przygryzając wargę by nie powiedzieć czegoś niemiłego.

"Jasne,wiesz że to nie prawda. Proszę Stiles,nie musisz zostawać na dłużej. Poprostu spraw żeby stamtąd wyszedł."Prosi

Młody nie waha się ani chwili w złości rzucając padem przez pokój. "To on ze mną zerwał Erica!" Krzyczy do słuchawki

"Wiem,a tobie nadal na nim zależy. Więc chodź tutaj i nam pomóż." Stiles słyszy jakieś głosy w tle i rozpoznaje w nich Isaac'a."Wyślę Ci mapę,i Stiles..."Przerywa dodając po chwili" Pośpiesz się,on na nas warczy."

Młody mlasnął językiem ale wstał z podłogi."Dobra" Westchnął rozłączając się, musiał wreszcie ruszyć z miejsca.

 Na dworze już dawno panował mrok i Stiles nie był pewien czy jest szczęśliwy że pełnia księżyca jest właśnie dziś. Wiedział co to oznacza dla Dereka i mimo że przez ostatnie dni nie chciał o nim myśleć,podświadomie i troche z przyzwyczajenia martwił się.Blask księżyca oświetlał mu ścieżkę, którą sam sobie wyznaczał. Znalazł ich gdzieś głęboko w lesie,po mniej więcej półtorej godziny.
Erica,Isaac i Boyd stali niespokojnie pare metrów od wejscia jaskini. Kiedy Stiles był już bliżej głośne wycie dochodzące z wnętrza ustało.

"No cóż,ktoś tu bardzo dramatyzuje" Chłopak wyszeptał,wpychając ręce w kieszenie bluzy."Co mam niby zrobić?" Pyta bo nie bardzo potrafi się odnaleźć.

Isaac nawet nie odpowiedział, doskakując do niego i zamykając go w uścisku.

Do ich uszu dobiegł cichy pomruk i Stiles miał ochotę uciąć to jakimś sarkastycznym przytykiem bo Derek nie miał prawa po tym wszystkim grać z nim w wielkiego złego Alfę.

"Chodź" Blondynka odciągnęła chłopaka dodając po chwili" Idź i z nim porozmawiaj"

Stiles wychylił się w przód jakby zaglądał do jaskini. "Co jeśli mnie zje?"

Boyd prychnął" Jezu, idź tam!"

Stilinski spoglądał za siebie lecz podązał naprzód. Gdy dotarł do wejścia wytężył wzrok, próbując ujrzeć coś więcej lecz jedyne co sączyło się z jaskini to ciemność.

Zrobił kilka kroków, wzdychając.

"Dalej koleś,daj spokój twoje stado wariuje. Wyjdź i pozwól im się tobą zająć.Przestań być samotnikiem i- naprawde się o Ciebie martwią." Mówi starając się utrzymać swoje serce w normalnym rytmie.

"Powiedz im,żeby sobie poszli" Głos Dereka jest szorstki,brzmi jakby walczył ze sobą. Ze swoim wilkiem. Z naturą.

Młody nabiera powietrza w płuca."Nie zostawią Cię tutaj."

"Kazałem im iść.A nie dzwonić po Ciebie."

Wzrusza ramionami "No to nie podziałało." Poinformował go.Z zakłopotania wykopuje kilka większych kamieni patrząc jak wpadają w podskokach w głąb jaskini i giną w ciemności. "Czemu to robisz?Czemu się tak zachowujesz? Nie wydawałeś się zainteresowany tamtego wieczora w Jeepie."


Derek wypuszcza miękkie warknięcie, a Stiles słyszy jak wstaje z ziemi."Chce być sam"

"Mówiłem im."

Mógłby się przestraszyć, gdyby nie spodziewał się tych dwóch czerwonych tęczówek wpatrujących się w niego. "Myślisz że mi nie zależy"

"Skąd mam to wiedzieć, skoro nigdy nie mówisz mi co czujesz."

Derek robi krok .Oczy młodego przystosowują się do mroku,teraz jest w stanie dojrzeć sylwetkę mężczyzny nienaturalnie rzucającego się przed siebie,warczącego." Niszczysz mi życie"

Stiles jest przerażony,ale prycha."Bo ty byłeś zajebiście pozbawiony wad ,kiedy przyszłeś do mnie, huh?"

"Miałem.Kontrolę" Cedzi każde słowo

Młody mruży oczy wytężając wzrok w ciemności "Nie miałeś nic.I tak,może wszystko się układało bo nie miałeś nic co mógłbyś stracić. Nie mówię że nie brałem udziału w budowaniu twojego stada, albo porządkowaniu twojego życiowego gówna, ale ty tutaj mieszasz fakty!"

"Pomnażasz nieporozumienia,Stiles" Rzekł Derek,a jego głos jak groźba,jakby za łatwo i za szybko zmieniał się z człowieka w wilka.

Stilinski robi kilka kroków w jego stronę "To ty zacząłeś tą kłótnię. To ty zawsze wszystko komplikujesz Derek, ja tylko staram się złożyć wszystko w całość. Pomóc.ułatwić Ci niektóre rzeczy,ty samolubny palancie!Nie masz prawa mówić mi ,że jest inaczej."

Głos Dereka jest cichy,i nagle jego ciało jest centymetry od Stiles'a łaknąc bliskości. "Ja...Sprawiasz ,że chcę."

Stiles wyciąga ręce i kładzie je mężczyźnie na ramionach."To dobrze,Masz do tego prawo." Informuje go.

"Nie do wszystkiego." Spuszcza głowę i pociera nosem o policzek chłopaka."Nie chcę Cię ranić"

"To tego nie rób." Mówi prosto,ledwie powstrzymując się od pomruku pełnego entuzjazmu.

Czerwone oczy Dereka słabną."Nie potrafię...Ostatnim razem...Jeśli nie byłbym tym zranionym, ranił bym Ciebie.A nie chcę Cię krzywdzić."

"Derek" Szepcze "To nie działa w ten sposób." Dodaje,kręcąc głową ze zrezygnowaniem.

"Właśnie że tak,w moim przypadku "

"Nie musi tak być.Oboje możemy byc szczęśliwi, przysięgam."

"Nie mogę...Nie mogę ryzykować."

"Jesteś taki samolubny,to wszystko nie kręci się tylko wokół Ciebie Derek!Co ze mną?Co z tym czego ja chcę?"

"Nie chcę ryzykować ,że Cię zabiję!" Krzyczy,i wszystko nagle cichnie.

Stiles opuszcza dłonie wzdłuż swego ciała,mrugając z niedowierzaniem "Co takiego?"

"Miałem sen" Cofa się o krok do tyłu przeczesując dłonią włosy." I nie chcę o tym mówić."

"Śniło Ci się ,że mnie zabijesz?" Pyta,i mysli że cienie które widzi poruszają się jakby Derek przytakiwał."Jaja sobie robisz?"

"Nigdy bym z tego nie żartował." Mówi z powagą w głosie.

"To tylko sen."

"Który może się spełnić,Stiles. W tym tkwi problem. Mogę stracić panowanie nad wilkiem kiedy jesteśmy razem, kiedy się dotykamy." Bierze nierówny oddech w płuca "Mógłbym Cię zabić, nie mając tego na mysli, to mógłby byc wypadek i ty- rozpadł byś się na kawałki w moich rękach."

Stiles śmieje się, właściwie to angażuje w to całe swoje ciało wyginając się w łuk, i ten dzwięk wstrząsa Derekiem. "Nie jesteś jak Hulk!"

Nie wie co ma na to odpowiedzieć, więc pozwala młodemu mówić dalej.

"Ty- Boże,jestes totalnym idiotą. Nie mogę uwierzyć ,że pozwoliłeś by jeden głupi koszmar wszystko zniszczył." Stiles sięga po niego wspinając sie na palcach by go pocałować.Chłopak wie,że nawet jeśli Derek nie odpowiada to i tak dobry znak bo ostatecznie nie odsuwa się od niego." To nic nie znaczyło.Nie zerwaliśmy."

"Stiles"

"Jesteśmy razem. A ty jesteś idiotą. I masz stąd wyjść ,wsiąść do Jeepa i zdrzemnąć się na moim łóżku.Wyglądasz jakbyś nie spał od dwóch dni."

"Nawet mnie nie widzisz."Zauważa ,nadzwyczaj słusznie

"I co z tego?" Wzrusza ramionami."Z resztą,umówimy się na randki." Dodaje

"Co?"

"Nie możemy zerwać, wrócić do siebie i nie randkować. Takie są reguły w ludzkim świecie,Derek." Uśmiecha się do siebie i dopiero po chwili orientuje się zę Derek go obserwuje."Teraz jesteś moim chłopakiem,a ja twoim" Tuli ramiona wokół szyi mężczyzny." Jeśli masz jakiś powód dla którego nie powinniśmy być razem- A nie masz go, bo totalnie na mnie lecisz i wszystkie twoje argumenty sa głupie-to przemów teraz albo na zawsze pozostań w pokoju. Czy jakoś tak." Mówi,a potem całuje Dereka nie dopuszczając go do głosu.

Hale w końcu przytula go do siebie akceptując wszystko,i Stiles słyszy na zewnątrz śmiech Erici. Kiedy odrywaja się od siebie mówi: "Bierzesz mnie w piątek wieczór na randkę.Możesz przyjechać po mnie Camaro."

"Wiesz co to oznacza?"

"Hm?"

"Musimy powiedzieć twojemu tacie."

"...oh."

"Musimy" Naciska.

"Czemu zachowujesz się jak rycerz  z tych gotyckich powieści? Urodziłeś się w latach dziewięćdziesiątych." Jęczy odchylając głowę w tył.

"Urodziłem się w '88 głupku" Derek całuje go krótko i szybko "I musimy mu powiedzieć,bo nie chcę żeby wrzucił mnie znowu do więzienia kiedy się o nas dowie. Nie jestes najlepszym materiałem w dotrzymywaniu tajemnic."

"Czekaj.To...Zgadzasz się? Zgadzasz się być moim chłopakiem?"

Derek  śmieje się chowając twarz w szyi młodego." Chcesz nosić moją kurtkę do szkoły Stiles? No wiesz,żeby wszyscy się dowiedzieli?"

Stiles przytula sie najmocniej jak tylko potrafi w ciało mężczyzny,a radość jaka się z niego sączy wypełnia nozdrza Derek'a i rekompensuje wszystko co do tej pory przeszedł" Mógłbym?Pozwoliłbyś mi?Bo właściwie to-"

Derek całuje go w usta po czym mówi: "Popracujemy nad tym"