Translate

środa, 26 sierpnia 2015

Vs. Konfrontacje Rozdział I


Rozdział I


Gdy Derek Hale pierwszy raz przykuł uwagę Stilesa ,zatapiał pazury w klatce piersiowej swego przeciwnika, a sącząca się krew spływała na matę tworząc wokół nich wielką brunatną kałużę.

 Chłopak może zawiesiłby oko na niesamowicie wyrzeźbionym ciele zawodnika, ciemnych,gęstych wydawać się mogło że miękkich włosach no i ostro zarysowanej szczęce. Wszystko idealnie sie ze sobą komponowało,lecz Stiles jedyne co widział to gniew w jego oczach i hektolitry krwi pod jego stopami, a to nie wróżyło nic dobrego.

Tak naprawde Stiles nigdy nie był za przemocą. Przebrnął już przez trzy walki tego wieczora,będąc prawie pewnym, że jeszcze chwila i zwymiotuje. Widział więcej tryskającej krwi niż kiedykolwiek w swoim życiu i nie był z tego powodu szczęśliwy.

Nie rozumiał czemu zawdzięcza swą obecność w tym miejscu. Mógł jak zazwyczaj spotkać sie z Peterem w jego biurze,jednak alfa wydawał się być dumny zabierając go tam. Pochylony nad jego głową szeptał mu ciekawostki na temat każdego zawodnika. " W zeszłym miesiącu odgryzł swemu przeciwnikowi rękę." albo "Trzy lata temu zdobyła mistrzostwo swojej wagi,będąc w ciąży."

- Wow- powtarzał -Imponujące - I naprawde było by takie gdyby Stiles choć trochę się tym interesował,ale tego rodzaju rzeczy to nie jego działka. Nie rozumiał gdzie w tym całym machaniu łapami,podduszaniu i kopaniu się nawzajem urok ,o którym wspominał Peter. W hali było ciemno i duszno,puszczali jakąś słabą muzykę; mieszaninę elektroniki i metalu dudniącą takk głośno ,że ryczący z zadowolenia tłum wilkołaków dookoła, przegrywał z kretesem. Nudził się i nie zwracał uwagi na sceny rozgrywane w ringu. Kiedy wyciągnął nogi prostując kości pod czyjeś krzesło jego towarzysz rzekł:

-To mój siostrzeniec,Derek.- Wyciągając szyję jak seter,by zapewnić sobie lepszy widok,końca egzekucji.

- Coo?- Odparł niespokojnie się wiercąc.- Który?

- Ten większy- Mężczyzna odpowiedział pełen zadowolenia. Stiles zerknął w stronę rozświetlonego lampami ringu i Whoa gość ze stopą na piersi tego biedaka ,dzierżył w ociekających krwią dłoniach jakiś wewnętrzny organ przeciwnika. Stiles nie był pewien,co to takiego. Zrobiło mu się ciemniej przed oczami i przełknął szybko ślinę orientując się ,że mężczyzna odchyla głowę w tył i wydobywa z gardła potężny ryk. Większość bet w pomieszczeniu odchyliła głowy eksponując w poddaniu swe gardła,choć były też i takie które cicho powarkiwały w niezadowoleniu.

- Te walki...Często kończą się dla kogoś w piachu?- Mruknął Stiles, spoglądając na swojego towarzysza.

- Nie,ale biorący w nich udział zawodnicy znają ryzyko.

Młody skinął głową,i znów spojrzał na ring. Zamyślił się chwilę nad czymś i powiedział - Jest alfą?Derek?Myślałem ,że to twoja rodzina.Twoje stado.

Peter zlustrował go wzrokiem, szukając czegoś w jego oczach. Emocji,może strachu. Lecz Stiles Stilinski to syn Szeryfa i zawsze był bardziej ciekawski niż ostrożny.

- Pytałem czy jest...- Powtórzył Stiles nie mogąc doczekać się odpowiedzi ,gdy w końcu Hale rzekł z pogardą w głosie - Nie chciał się podporządkować,wygrał walkę z Alfą bo jest...całkiem dobrym zawodnikiem.

Stiles odwrócił wzrok kiwając przytakująco głową. Nie widział jak wysoki, opalony mężczyzna o jasnoniebieskich oczach zwinnie przeszedł przez tłum i usiadł na krześle, przysuwając się blisko Petera.

- Jest zbyt dziki,Peter.- Niski chrapliwy głos warknął, odciągając uwagę Stilinskiego od toczących się bestialskich scen w oktagonie.Młodszy Hale rozszarpywał brzuch i łamał żebra swojemu przeciwnikowi,brodząc w morzu wilkołaczej krwi.

- Chris- Peter spojrzał krótko w kierunku jego twarzy -Jak mogę ci pomóc? - Dodał z przesadzoną serdecznością w głosie.

Mężczyzna skinał głową w stronę ringu gdzie Derek Hale wyszedł przez furtkę na zewnątrz,obnażając co jakiś czas, długie na pięć centymetrów kły. - Traci kontrolę- Ostrzegł

- I co?-Wzruszył ramionami,nie bardzo przejmując się tym co mial do powiedzenia jego rozmówca.

- To twoja rodzina ,Peter. Przyhamuj go,albo zrobimy to za Ciebie. - Chris nieznacznie skinął głową ku górze ukazując Hale'owi  lekki zarys kobiety uwieszonej pod sufitem w tylnej części hali z wymierzonym w stronę jego zawodnika łukiem.

Peter prychnął odpierając atak  -Allison,jak zwykle przeurocza.Bez obaw,to nie będzie konieczne.- Z zadziwiającym spokojem poklepał jasnookiego  po plecach dodając -Mam plan

I coś w ich rozmowie było nie tak, bo Chris wyjrzał zza jego ciała przyglądając się w zaciekawieniu Stiles'owi ktory zmarszczył brwi,nie wiedząc w co zostaje wplątany.

-Myślisz,że się uda?Naprawde?- Chris spytał,nie oczekując wcale odpowiedzi. Po czym wyprostował się na krześle,prychnął i wstał.

-Chyba warto spróbować.-odpowiedział,nie patrząc na niego. Chris pokręcił glową z dezaprobatą.

-Mimo wszystko,będę miał na niego oko.- Wydusił,znikając w tłumie który zaczął już się rozchodzić po skończonej walce wieczoru.

Stiles wtem zaczał się wiercić na krześle,czując się niezręcznie.Jeśli Peter chciał go zabrać na te rozgrywki,to czemu jeszcze nie pozwolił mu odejść?

Spuścił głowę i rzekł: -Doceniam,że zaprosiłeś mnie w to przeurocze miejsce,ale musze już wracać do domu.

Hale uśmiechnął się i to było tak dziwne że poczuł jak jeżą mu się włosy na karku,miał coś takiego w oczach...Co go przerażało.

-Jest mi pan winien pieniądze panie Stilinski. I nigdzie się pan stąd nie ruszy,dopóki panu nie pozwolę.- odparł spokojnym tonem głosu, kątem oka badając jego reakcję.

Stiles załował tego już od dawna, i nie zanosiło się na szybką poprawę sytuacji. Pożyczył od Peter'a dużą sumę pieniędzy,której tak naprawde nie potrafił spłacić. A mężczyzna nie wyglądał na : a) godnego zaufania, b) odpuszczającego długi łaskawcę. Więc tak, Stiles miał totalnie kurwa przejebane. Przełknął gorzko ślinę.

- Podpisałeś umowę - Poinformował wilkołak jakby z niecierpliwieniem wyczekując na jakąś reakcję z jego strony.- Od teraz będziesz pracował dla mnie. -Rzekł

Stilinski spuścił głowe a na jego policzkach pojawił się lekki rumieniec.
- Jasne - burknął,nie wiedząc co zrobić ani powiedzieć. Nie miał przecież szans na ucieczkę. Nie,w hangarze pełnym wilkołaków gotowych przebić mu płuca pazurami,gdyby tylko spojrzał na któregoś krzywo. Czuł jak powoli narastają w nim nerwy,drażniąc jego wnętrze. Wiedział,że Peter to zauważy tak czy inaczej,próbował to przed nim zamaskować. - Mówiąc praca masz na myśli... - Spojrzał na towarzysza z widocznym wahaniem.

- Nie - Uciął krótko,zadziwiająco łagodnym głosem,uśmiechając się złośliwie. Po chwili wstał, poprawił swą marynarkę rozglądając się dookoła by jego wzrok na moment spoczął na chłopcu.
 -Chodź. - Złapał go za ramię miażdżąc je dłonią, Stiles jęknął w bólu, niechętnie podążając za nim.

Otchłań na dnie żołądka pogłębiała się coraz bardziej. Był w czarnej dupie, a najgorsze było to ,że nikt nie wiedział że tam jest. Kiedy dwójka kumpli Peter'a przyszła pod jego akademik i wyciągnęła go z pokoju,Danny- współlokator był w innej części miasta. Nie zdążył nawet zabrać ze sobą telefonu.

Peter prowadził go przez labirynt ciemnych korytarzy i Stiles z minuty na minutę stawał się coraz bardziej niespokojny. Może Peter zamierzał go zabić i ukryć ciało gdzieś gdzie nikt nigdy go nie znajdzie?

O Boże.

Wilkołak zatrzymał się przed drzwiami,które wyglądem nie odstawały od reszty. Stiles dopiero po chwili zauważył wyryte na środku inicjały D.H. Zastukał. Sekundę później z impetem otworzyły się ujawniając postać. Derek Hale, wyglądał tak samo jak na ringu; wściekły z tą swoją przystojną twarzą i nagą wyrzeźbioną klatką zafajdaną krwią. Przedramiona były od niej czarne, niczym jego włosy. Płytki ,nierównomierny oddech widocznie mu ciążył. Kurde, co jeśli Stiles miał tego wieczoru skończyć jako przystawka na jego stole?

- Czego? - Warknął niskim ale pewnym głosem. Spojrzał na Peter'a, a później na chłopca który szybko odwrócił wzrok,zadrżał pod palącym obstrzałem czerwonych tęczówek alfy.I nagle jakieś ciepło przeszyło jego ciało. Aż zakręciło mu się w głowie i musiał złapać oddech.

- Derek- Mężczyzna rzekł ,odwracając się w stronę Stilinskiego. - To jest Stiles.Stiles, -Zwrócił się do niego ,wskazując na siostrzeńca- Derek. Możemy wejść?

Młodszy Hale zmierzył wzrokiem swego wuja nim cofnął się wpuszczając ich do środka. Chłopak prześlizgnął się obok niego niczym spłoszona sarna,co nie umknęło uwadze zawodnikowi. Podrapał się po brodzie, z cwanym uśmiechem kiedy krótko przyjrzał się posturze gościa.

 Stiles czuł jak cierpnie mu skóra na karku, czuł jego wzrok na sobie. Nie musiał dysponować wilkołaczymi zmysłami ,by zauważyć,że coś jest nie tak z tym gościem.

Jakkolwiek to brzmi, wydawał się być bardziej zwierzęcy niż ludzki. Nawet na wilkołaka.


Stiles,nie śmiał nawet zerknąć w kierunku Dereka. Nie był tu po to by na niego zerkać. Właściwie,nie był pewien co tutaj robi,ale... Ok.Nie miał zamiaru się rozglądać,nie za bardzo. Jednak na środku pomieszczenia stała stara zmechacona kanapa,i stolik pełen śmieci. Dookoła kilka porozrzucanych ubrań. Tylko tyle. Żadnych szczególnych znaków. Gdzieś po drugiej stronie były drzwi,mogły prowadzić do łazienki, ale Stiles nie był pewien. Żadnych poszlak, w której części miasta był. Żadnych śladów które pomogłyby komukolwiek go znaleźć...Gdyby jakimś cudem dostał się do telefonu.

Nul.Zero.

 - Więc- Pisnął z radością w głosie Peter - Niezła robota,chociaż nie sądzisz że odrobine za cyrkowo? No wiesz, latające jelita?

Derek nie zamierzał nawet odpowiadać,wzruszył ramionami lustrując ciało i twarz Stilesa,wprawiając chłopca w jeszcze większe zakłopotanie, bo wciąz próbował unikać jego spojrzeniia. Czemu jego oczy błyskały czerwienią? Sądził ,że Stiles jest zagrożeniem? On, mały chuderlawy człowiek miałby się z nim mierzyć? A może...może to z Peterem coś było nie tak? Stiles pomyślał,że cała ta ich rodzina jest jakaś pokręcona.

- Tak -Rzucił w pewnym momencie Peter, łagodnym,spokojnym głosem. Położył młodemu dłoń między łopatkami i niespodziewanie popchnął go w przód, tak,że prawie potknął się o własne nogi. Ostatecznie znalazł się kilka kroków bliżej Bestii. Spociły mu się dłonie. -Jest twój,Derek.

-Co?! - Wybuchnął i poczuł jak robi mu się gorąco,,miał ochotę komuś przywalić.Szkoda że nie miał ze sobą swojego kija,bo chętnie by go rozbił na głowie starszego Hale'a. - Co ty do cholery mówisz? Na to się nie godziłem!

Peter spojrzał na niego mocno zirytowany wywracając teatralnie oczyma. - Powiedziałeś, cytuję: Zrobię wszystko Panie Hale żeby zdobyć te pieniądze.- Przypomniał mu.- Podpisałes papiery, to była twoja decyzja. A teraz będziesz robił to, co obiecałeś.

-Słyszałeś kiedyś o moralności?! To nielegalne! Nie dam się sprzedać za długi! - Odszczekał wbijając swe wielkie bursztynowe oczy w Peter'a ze złością.

Mężczyzna roześmiał się dźwięcznie,drwiącym głosem odpowiadając:
- Chyba mam to w nosie. Znajdziesz inny sposób by się spłacić? - Spojrzał na niego krótko, zakładając jedną rękę pod łokieć drugiej ,której dłonią podrapał się po zarośniętej brodzie. -Wisisz mi prawie pół miliona panie Stilinski. Jeśli masz jakiś inny sposób to proszę, zamieniam się w słuch. - Uniósł brew wyczekująco.

Stiles zamilkł,nie dlatego ,że nie miał nic do powiedzenia. Wręcz przeciwnie, wiedział ,że jakkolwiek by się bronił, jest przegrany. Poczuł jakby coś go zmroziło, a potem jego policzki spłoneły rumieńcem wstydu.

Uśmiech Peter'a urósł, w triumfie.- Tak myślałem. - Odwrócił się do Dereka -Jest cały twój. Rób z nim co zechcesz tylko...- przerwał dziwnie marszcząc nos -Tylko go nie zabij.

-Nie masz prawa! -Fuknął próbując jeszcze raz.

Starszy Hale posłał mu łagodny uśmiech, ruszył w kierunku drzwi z zamiarem opuszczenia pokoju ,ale kilka kroków przed nimi odwrócił się i rzekł:

- I kto mi zabroni? Twój tatuś,wielki pan Szeryf?

Młody zakrztusił się wydobywając z gardła zduszony jęk.

-Miłej zabawy - Dodał.

Kiedy zniknął za drzwiami zostawiając tę dwójkę samą napięcie między nimi urosło. Stiles błądził oczyma wszędzie byle by nie patrzeć na wilkołaka.Uczucie złości i wstydu paliło jego twarz tak bardzo ,aż myślał że stanie się ludzką pochodnią.

- Więc- Zaczął rozmowę,skupiając wzrok na wytartym szarym dywanie.-Nie zrobisz tego prawda? Wiesz ,że to zły pomysł, nie możesz tego zrobić. Nie jestem dzi..Dziw...- Odparł jąkając się ze zdenerwowania. Kątem oka dostrzegł jak Derek zmienia położenie, sunąc w jego stronę ,na co chłopak zaczął się wycofywać.Noga za nogą.I jeśli kiedykolwiek był w sytuacji gdzie mógłby zagadać przeciwnika...Ta napewno była taką. Nerwowo wyciągnął dłoń w stronę wilkołaka,i rzucił słowami wypluwając je niczym z karabinu.

-Okej,dobra.Zróbmy tak. Zostań tam... o właśnie tam...Nie,no nie...Teraz już to minąłeś... Stój w miejscu a ja poprostu skoczę po Peter'a, i napewno wymyśli coś innego...lepszego ...i...Kurwa! - Fuknął kiedy poczuł za plecami zimną ścianę, a Derek stał tuż przed nim zwilżając wargi językiem i podziwiając jego ciało z bliska.

-Przestań,dobra? Proszę? To nie fair. Jestem winien twojemu wujowi nie tobie. Nie powinno mnie tu nawet być.

Derek zawarczał i położył rękę na gardle Stiles'a. Ten zamarł,a w uszach zawrzała krew. Spodziewał się że palce zmiażdzą mu tchawicę ,jednak nim się spostrzegł został zmuszony by odwrócić głowę na bok. Odsłaniając kark, jak robiły to bety na hali jakiś czas temu. Było to swoistym okazaniem poddania wśród wilkołaków,chociaż Stiles myślał,że jeśli ktoś cię do tego zmusza,to wcale się nie liczy.

Oddech Stiles'a przyśpieszył gdy Hale zbliżył twarz do jego szyi,milimetry od niej i wciągnął w nozdrza zapach. Pochmurniejąc jeszcze bardziej. Młody nerwowo oblizał usta,czując gęsią skórę od gorącego oddechu na jego karku.

-O..Okej - Sapnął,napierając na niego rękoma starał się go od siebie odsunąć. Co było w tej sytuacji mało rozważne,bo Derek był jak skała. Wielki,silny i nie do ruszenia. -Sztachnąłeś się? To mozesz mnie teraz puścić...Proszę?

-Zamknij się- Zagrzmiał ostrzegawczo, odzywając się po raz pierwszy. Zimnym, nieczułym głosem.

-Nie,nie. Ja...Nalegam.- Odparł zapierając się plecami i pchając Dereka jak najmocniej mógł. -Cholera!

Mężczyzna złapał go za nadgarstki i przyszpilił je do ściany,tuż nad jego głową. A potem ,bez żadnych zahamowań schował twarz w zgięciu szyi, wdychając zapach, który o ile Stiles się nie mylił był mieszanką płynu do prania i strachu.

Starał się nie zwariować,ale atak paniki był już na horyzoncie.

Może nie było by tak źle. Może wszystko tak miało wyglądać. Wiedział że zapach jest szczególnie ważnym bodźcem dla wilkołaków,jest niczym..Utrwalenie. Chociaż sam starał się zbytnio nie skupiać uwagi na nim. Bo Derek pachniał krwią,potem i dymem, a on naprawde starał się nie rzygnąć na niego. Bo wtedy pachniałby jeszcze wymiocinami.

- Błagam- Jęknął ostatni raz,i żenujące było jak trzęsą się ze strachu jego nogi.
-Nie rób tego ja...- Przerwał i zaskamlał kiedy Derek ugryzł boleśnie miejsce gdzie jego szyja łączyła się z ramieniem. -Kurwa!Kurwa! - To się właśnie działo. Zostanie zgwałcony przez wściekłego wilkołaka tylko dlatego,że chciał pomóc swemu ojcu.To się właśnie działo.

- Nie- Fuknął,znajdując w sobie pokłady energii. Wiercąc się pod swoim oprawcą, nieporadnie próbując wyrwać się spod uścisku. Zaklął gdy zawodnik polizał go po policzku. Ten nie wydawał się przejmować oporem mu stawianym, wibrujące niskie dudnienie gdzieś ze środka jego klatki dobiegło do uszu Stilesa. A potem zacisnął mu palce na nadgarstkach, tak mocno,że zawył z bólu. Coś w jego prawej ręce trzasnęło a łzy napłynęły mu do oczu. Derek odsunął się od człowieka,puszczając jego dłoń jakby była gorącym węglem. Chłopak przytulił bolącą kończynę do swej piersi, puls bijący tak głośno w jego uszach,że ledwie usłyszał westchnienie :

-Łamliwa sunia.

Derek przekrzywił lekko głowę,sięgając do kieszeni spodni po telefon. Wystukał numer, od niechcenia spoglądając w tył na chłopaka, któremu serce głośno biło w piersi, aż w końcu ktoś po drugiej stronie odebrał.

-Przyprowadź Deaton'a. - Warknął

Stiles usłyszał pisk jakiejś dziewczyny ,a potem śmiech w słuchawce, i ledwo słyszalne:

- Zniszczyłeś już swoją zabawkę?

Na bladych policzkach Stilinskiego rozlał się rumieniec, ze złością oderwał oczy od wilkołaka krótko wpatrując się w sufit.

-Stul pysk. Wyślij mi Deaton'a teraz!- Fuknął, rozłączył się i spod przymrużonych oczu zerknął na Stiles'a. Wskazując na jego ramię.

- Nie- odparł unikając jego wzroku. -Chuj cię to obchodzi?

Derek prychnął z irytacją, i złapał łokieć chłopca sunąc palcami w dół ręki. Stiles zagryzł wargę ,powstrzymując się przed jęknięciem z bólu gdy dotarł do nadgarstka. - Złamany. -Zawyrokował.

- Przez ciebie.- Rzekł wściekle

-Mhmm.- Zgodził się, wskazując głową na kanapę - Siadaj -Rozkazał, na co młody zmrużył oczy.

-Nie.

Derek mruknął cos pod nosem i chwycił go za koszulkę unosząc w powietrze, przeszedł z nim przez pokój i szczędząc na delikatności odstawił na kanapie. Stiles musiał unieść rękę,żeby nie uderzyła o podłokietnik.

-Zostań - Burknął -Spróbujesz uciekać,a złamię ci obie nogi. - Zagroził .

Chłopak spojrzał na niego, Alfa odwzajemnił się tym samym po czym odwrócił się na pięcie maszerując do łazienki. Chwilę później usłyszał szum prysznica. Podciągnął kolana pod brodę ,zaciskając zęby by nimi nie szczebiotać kiedy całe jego ciało zaczęło się trząść. Czuł się tak przytłoczony całą tą sytuacją. - Kurwa- mruknął pod nosem,i pare łez spłynęło mu po policzku zostawiając mokre ślady. -Kurwa. - Przycisnął twarz do kolan, oddychając płytko. Cały miesiąc wydawał się pogarszać z dnia na dzień i teraz to... Dotknął swej szyi w miejscu gdzie Derek go ugryzł ; było gorące i wpadł w panikę bo co,jeśli zmieni się w wilkołaka?

Pięć minut później delikatne pukanie do drzwi wypełniło pomieszczenie. Stiles uniósł głowę, spoglądając niepewnie w tamtym kierunku. Pukanie się powtórzyło. Odwrócił głowę patrząc z wahaniem na drzwi od łazienki. Powinien otworzyć?

Derek odpowiedział mu na pytanie rycząc z łazienki :
- Otwórz te cholerne drzwi!

Chłopak zgramolił się z kanapy i szarpnął za klamkę zdrową ręką. Przysadzisty ciemnoskóry mężczyzna o łagodnych rysach twarzy stanął przed nim.
-Cześć - Przywitał się spokojnym głosem, wyciągając rękę w jego stronę.- Alan Deaton.

- Cześć- Wymamrotał, bezwładnie unosząc kontuzjowaną dłoń - Nie mogę uścisnąć,przepraszam.

Mężczyzna zerknął przez ramię lokując wzrok na łazienkowych drzwiach. -Mogę wejść?

Stiles wzruszył ramionami odsuwając się i przepuszczając gościa by wszedł do pokoju.Człowiek postawił dużą skórzaną torbę na podłodze i rzekł :
-Jestem lekarzem, mogę zobaczyć twoją rękę?

Stilinski wyciągnął w jego stronę ramie przyglądając się jak z delikatnością dotyka jej z góry na dół. Skinął głową kiedy dotarł do nadgarstka a Stiles syknął.-Nie jest złamany,tylko lekko nadpęknięty. Usiądź,proszę.

Chłopak usiadł ponownie tam gdzie poprzednio podczas gdy Deaton ukucnął przy jego boku,sięgając w głąb torby. Patrzył jak lekarz wyciąga miseczkę wsypując do środka trochę proszku, dolewając wody i łącząc wszystko nim wyciągnął bawełniany bandaż. Zamoczył go w miksturze,owijając ciasno wokół nadgarstka a potem westchnął i rzekł:
-Nie zdaje sobie sprawy z własnej siły- Skierował krótkie spojrzenie w stronę łazienki,

Stiles oddychał powoli przez nos, czując pulsujący ból w ręce - Jestem przekonany,że miał świadomość co robi!

Mina zrzedła lekarzowi na sekundę - Może i tak.

Młody przełknął gorzko ślinę,mrucząc : - On mnie...Ugryzł.- Fala nerwów przeszyła jego ciało - Czy ja...

Deaton uniósł głowę znad dłoni, przerywając swą pracę. - Gdzie?

Pochylił się w jego stronę,pokazując ślad po ugryzieniu na zgięciu szyi.Mężczyzna obejrzał ją uważnie. -W porządku - Odparł w końcu - Wygląda na ludzkie zęby,bez kłów.

Stiles wypuścił powietrze ze świstem, orientując się że wstrzymywał je w oczekiwaniu na wyrok. Wyprostował się i usłyszał skrzypnięcie drzwi tuż za sobą. Zesztywniał znów czując narastające nerwy. Derek pojawił się odświeżony,bez krwi, ubrany w ciemne jeansy i biały t-shirt doskonale kontrastujący z jego ciemną karnacją.Wyglądał...Przystojnie i oszałamiająco. Mógł mu to przyznać, nawet jeśli czuł się przez to troche bardziej zgorzkniały. Hale usiadł na drugim końcu kanapy,  mimo to Stiles i tak próbował znaleźć się jak najdalej od niego. Wilk posłał mu znudzone spojrzenie,jakby dokładnie wiedział nad czym rozmyśla.

- Derek - Deaton rzekł swoim stałym tonem głosu - Musisz być bardziej ostrożny.- Poinformował go.

Mężczyzna skrzywił się cierpiętniczo -Nie ważne. Mogę już iść?

- Gips potrzebuje godziny żeby stężał.

-Nie będę czekał- Warknął - Kończ to żebym mógł stąd wyjść.

Stiles zacisnął zęby. Nie był pewien co było gorsze; uwaga Dereka na nim, czy traktowanie jakby go tam w ogóle nie było. Nie narzekał by przecież, wolał spędzić ten wieczór siedząc z Dannym na kanapie oglądając maraton Star Wars udając ,że nie jest przejęty sytuacją swojego taty. Normalka.

Deaton skończył nakładać mu gips i wyszedł. Derek zaraz potem był na nogach i łapiąc swoją skórzaną kurtkę machnął Stiles'owi ręką by wstał. Młody szedł za nim tępo,nie wiedząc co lepszego mógłby zrobić.Przeszli przez szereg korytarzy, Stiles miał wrazenie że są gdzieś w podziemiach i to uczucie nie opuściło go nawet kiedy weszli do dużego betonowego garażu. Derek miał jakiś malutki, ekskluzywny, czarny sportowy samochód, którym Stiles mógłby być zachwycony gdyby tylko interesował się nimi, ale niestety ,tak jak i walki ani troche go nie kręciły. Jeszcze dwie godziny temu rzuciłby jakis sarkastyczny komentarz, jednak teraz nawet nie śmiał o tym myśleć.

Stiles czuł się całkiem ok,bo Derek się do niego nie odzywał. Nie wiedział ,co stanie się z  nim później,ale wydawało mu się rozsądnym trzymać gębę na kłódkę nie chcąc znów zostać napadniętym na którejś ze ścian.

Boże, jeszcze miesiąc temu wszystko wydawało się takie proste... Po tym wszystkim co stało się jego tacie, Stiles cały swój czas spędził zamartwiając się skąd weźmie pieniądze, i nie wiedział nawet o istnieniu wilkołaków. Miesiąc temu nie zapłacił Danny'emu swojej części za pokój i jako dobry kolega- nie naciskał. Żaden bank nie chciał dać mu pożyczki. A kiedy jeden z jego kumpli w pracy wymienił nazwisko jakiegoś biznesman'a słynącego z hojnych kredytów,wydawało mu się niczym wybawienie. Dostał jego wizytówkę z nazwiskiem Peter Hale. Właściciel i prezes Dark Sky Entertainment. Mężczyzna był przeszczęśliwy spotykając się z nim w jego biurze w jednym z drapaczy chmur. Peter wysłuchał go uważnie do końca, uśmiechając się i powtarzając - Wiem ,że to trudne, ale wszystko będzie dobrze.

Stiles nie był głupcem. Wiedział,że ludzie nie wyrzucają bezinteresownie pieniędzy w błoto. W szczególności pół miliona dolarów, ale był zdesperowany. Nie był zaskoczony kiedy "rozrywkowa" część DSY okazała się pornografia. A przynajmniej część, bo resztą były te nielegalne walki którego częścią był Derek i...Wilkołaki. Podczas pewnego spotkania z Peterem, który był rozproszony i zirytowany czymś w swojej firmie Stiles powiedział coś niedorzecznie głupiego i nagle oczy Hale'a zapłonęły czerwienią by zaraz potem wrócić do swego naturalnego stalowego koloru. Peter podszedł do niego i poklepał po ramieniu mówiąc: -Jest coś o czym powinieneś wiedzieć.

I tak to właśnie było.

Stiles był lekko zaskoczony kiedy opuścili miasto wjeżdżając na przedmieścia. Spodziewał się po Hale'u raczej wielkiego ,pełnego przepychu penthouse'a gdzieś w wieżowcu ,a nie małej dwupiętrowej chaty z werandą od przodu, pod którą się zatrzymali. Nie to żeby mu zależało,oczywiście ,że nie...Ale gdyby Stiles kiedykolwiek był tak bezwzględnym zawodnikiem to napewno zarabiałby mnóstwo pieniędzy z ogroma wygranych walk...A może... Wydałby je na samochody?

Jego gips był już suchy,więc prawie bez problemu udało mu się samemu podnieść i wygramolić z wozu. Derek nie śpieszył się z pomocą, spacerując w stronę drzwi kręcąc sobie klucze na palcu. Stiles podążył za nim,rozglądając się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś sąsiada który mógłby zzadzwonić na policję. I nawet jeśli by go znalazł,to co by mu powiedział? Hej, zadzwonisz na policję?Myślę,że zostałem sprzedany do prostytucji. Jasne,bo ktokolwiek by mu uwierzył.

Mężczyzna otworzył frontowe drzwi i zniknął w środku.Chłopak zrobił to samo,zatrzymując się tuż za nimi, spoglądając wokół. Dom był jakby opustoszały. Żadnych obrazów czy zdjęć na ścianach, bardzo mało mebli. Stał w wejściu do salonu i jedyne co się w nim znajdowało to kanapa, wysoka stojąca lampa i telewizor na podłodze. Za salonem widział pare krzeseł i stół więc przypuszczalnie była tam kuchnia. Po jego prawej stronie  zauważył schody prowadzące na drugie piętro. Tyle. Wszystko dawało naprawdę ponury klimat, i Stiles był pewien że wilkołak nie spędza tu zbyt wiele czasu.

Derek wyszedł z salonu,marszcząc brwi gdy zobaczył stojącego w miejscu chłopaka.

-Zamknij drzwi- Warknął i Stiles wzdrygnął się z poczuciem winy,bo mimo wszystko nie miał prawa go oceniać. Zatrzasnął za sobą drzwi. żałując tego. Dom momentalnie wydał sie dziesięć razy mniejszy. Był niczym w pułapce. Derek nie zrobił żadnego ruchu; stał przy kanapie z rękoma skrzyżowanymi na piersi, wpatrując się intensywnie w ciało człowieka. Stiles drgnał niespokojnie ,obserwując go spod długich rzęs.

Derek wyglądał jak model Diesel'a. Przygarbiony i z mocno zarysowaną linią żuchwy.szerokie krzaczaste brwi i orli nos. W normalnych okolicznościach ,Stiles byłby nim zachwycony. Gdyby zauważył go idąc ulicą, albo jadąc z nim windą obserwowałby go kątem oka,i nie mógł się napatrzeć,pomyślałby że to nie fair. Był gorący, na pewno ale nie mógł teraz o tym myśleć. Nie po tym jak pchnął go na ścianę i zatopił zęby w jego szyi. Na samą myśl o śladzie który mu pozostawił coś gorącego wstrząsało jego ciałem,niczym ostrzeżenie. Derek zmarszczył brwi, krocząc ku niemu.

To było niczym smutne wspomnienie sprzed niecałej godziny, Derek wkraczający w jego przestrzeń osobistą z determinacją w oczach. Stiles cofający się,wpadając na drzwi wejściowe. Derek unoszący dłoń do jego szyi,wodząc palcami po ugryzieniu które zostawił wcześniej. Stiles wpatrywał się w jego szaleńcze czerwone ślepia. Dotyk Dereka przypomniał mu,że jest zamknięty w domu z mężczyzną który napastował go seksualnie. Nie wiedział co się z nim stanie, do tego nikt nie znał jego położenia. Nikt nie pofatyguje się by go uratować.

Atak paniki którego wyparł kiedy alfa brał prysznic uderzył w niego ze zdwojoną siłą. Stiles dyszał kiedy ograniczyła się jego widoczność,złapał się ręki Dereka czując jak wszystkie mięśnie tracą na swej sile jakby zaraz miał się przewrócić. Pochylił głowę,z przyśpieszonym oddechem starając się nadążyć za wściekle bijącym sercem.

- Co do diabła jest z tobą nie tak? - Usłyszał Dereka słabo,jakby spod wody.Czuł jak wilk położył mu dłoń na sercu. Gdyby zrobiła to dowolna inna osoba,ktokolwiek, było by uspokajające. Lecz nie w tym przypadku.

-Proszę. -Jęknął, zrzucając z siebie łapy wilkołaka. Zaskakująco, Derek mu na to pozwolił, chłopiec zsunął się na klęczki, krzyżując ręce na twarzy. Zmusił się by przymknąć oczy,zatrzymując łzy chcące wydostać się na powierzchnię. Czuł jak Derek kuca obok, wciągając do płuc głębokie chausty powietrza. Obwąchując go ponownie,chociaż tym razem...Nie obchodziło go to za bardzo.

-Co sie z tobą dzieje? -Zapytał ponownie marszcząc brwi.

-Atak paniki.- Stiles odpowiedział słabo,przykładając sobie dłoń do mokrego od potu czoła. - Ostatnio dość często je miewam.

Sposób w jaki Derek na niego spojrzał ,sprawiło że poczuł się nieswojo. Odwrócił wzrok ,spoglądając na podłogę kiedy Hale zapytał:
-Czego się tak bardzo boisz?

-uh...ciebie? Ciągle na mnie warczysz,i atakujesz ? - Odparł,próbując brzmieć gniewnie, ale ton jego głosy był zbyt wysoki i jakby przestraszony.- Nie wiem czego chcesz ode mnie, nie wiem czemu tu jestem i widziałem jak wypruwasz facetowi flaki...I może,masz zamiar zrobić ze mną to samo?!

Derek odsuął się od niego o krok,a potem wstał. Młody nie miał zamiaru patrzeć mu w twarz,wiedzieć jaki ma wyraz. To był dla niego szok kiedy wilkołak odpowiedział:
- Nie zamierzam Cię dotykać, jeśli sobie tego nie życzysz. Nie uszanowałem tego wcześniej, za co przepraszam.

Serce Stilesa zabiło szybciej - Co? - Szepnął ,spoglądają ku górze.

- Nie przyzwyczajaj się, to jedyny raz kiedy słyszysz ode mnie przeprosiny.- Odszczekał z wyniosłością Derek,wyciągając ku niemu dłoń. -Wstawaj.

Stiles zawahał się, nim ją przyjął ,szukając jakiegoś podstępu w tej sytuacji. Derek postawił go na nogi. -Chodź. -Rzekł krótko, ruszając po schodach na górę. Młody nie poszedł jego śladami, próbując uspokoić walące serce. Derek odwrócił się w połowie drogi, a ściągnięte brwi nadały jego twarzy jeszcze bardziej pochmurny wyraz. -No chodź. Mówiłem już,że to sie nie powtórzy.

Stiles przygryzł wargę i poczłapał za nim. Góra nie odstawała od reszty domu, nie było tam nic szczególnego. Dwa pokoje i łazienka.

-Zaczekaj tu. - Rozkazał, znikając w jednym z nich. Pojawił się chwilę później z kupką ubrań w dłoniach, którą bez wahania wcisnął w dłonie Stiles'a.

-Noś je. Tam jest twój pokój,możesz tam spac.- Wskazał na przeciwne drzwi.

-Mam własne. Dzięki. - Odparł ponuro, zastanawiając się dlaczego miałby zakladać na siebie spocone koszulki wilkołaka.

- Noś je- Powtórzył ostrzejszym głosem nim zaszył się za drzwiami pokoju bez słowa. Chłopak przez chwilę wpatrywał się tępo w miejsce w którym przed chwilą stał Hale nim westchnął cierpiętniczo i odwrócił się wchodząc do pomieszczenia obok. Zapalił światło i zamknął cicho drzwi. Wystrój jakoś go nie poraził, bo pokój był tak pusty, jak reszta domu. Łóżko w kącie i tanio wyglądająca komoda po drugiej stronie, były jedynymi meblami.

Zdjął swoje ciuchy,zerkając z niepokojem w stronę drzwi, jakby spodziewał się ,że Derek wpadnie przez nie wściekły, lecz dom wydawał się cichy. Stiles wśliznął się w t-shirt i spodnie które dał mu wilkołak. Wszystko wisiało na nim,na tyle,że byłby w stanie się roześmiać. Bo Stiles był pare centymetrów niższy i miał około pięćdziesiąt procent mniej masy mięśniowej od Dereka. Ubrania pachniały czystością, tak jak i pościel, co niezmiernie go uspokoiło.

Długi czas poprostu leżał na łóżku. Wpatrując się w sufit ,pomarańczowy od świateł ulicznych lamp. Zastanawiał się,jak długo będzie musiał to robić. Jak długo potrwa spłacanie pół miliona długu? Watpił by Peter wyjaśnił mu cokolwiek,ale jeśli miał być zmuszany do tego do końca swego życia...Może warto byłoby zobaczyć swego ojca ostatni raz?

~