Translate

wtorek, 23 października 2018

Tatusiowie

Był słoneczny lipcowy dzień, czas biegł leniwie jak zresztą,każdego wakacyjnego południa w Beacon Hills. Derek czuł, jak ktoś chwyta nogawkę jego spodni i natarczywie ją ciągnie.

-Tato!Tato! - Słyszy głos swojej małej. Zamyka książkę, którą starał się czytać i patrzy na córkę. Jej twarz jest mokra od łez, z czerwonymi, opuchniętymi oczyma. To byłby koniec zabawy dla Zoey i koniec czytania relaksującej powieści dla Dereka.

-Co się stało kochanie?- Pyta ocierając policzki dziewczynki -Wszystko w porządku?

-Musisz iść pobić tatę Jamiego!- Wskazała na piaskownicę w której się bawiła,skąd nie dało się nie zauważyć ,uciekał w przeciwnym kierunku płaczący chłopiec. Derek zmarszczył brwi. Przysiągłby ,że pięć minut temu Zoey przybiegła do niego rozpromieniona piszcząc -Jamie to mój nowy najlepszy przyjaciel!
Oboje mieli figurki potworów i postanowili zbudować miasto z piasku by je później wspólnie zniszczyć. Figurka Godzilli leżała łbem w piasku obok innego potwora który musiał należeć do tego chłopca.

-Zoey- Derek rzekł surowo a jej wargi wydęły się,patrząc szeroko otwartymi oczyma na ojca i tak....Dokładnie wiedziała co robi, bo Derek wstał niechętnie z ławki. - Co się stało?

Dziewczynka pociągnęła noskiem teatralnie - Jamie powiedział mi,że jego potwól jest lepszy niż moja Godzilla bo jest- Zachlipała - Kosmitą - Przetarła oczy próbując dosadnie podkreślić swój smutek.- I zniszczył więcej miast jak Austlalie, San Flancisco i Meksyk i Filipiny! -Zoey przytupnęła nóżką za każdym wypowiedzianym "I". Derek ze zdziwieniem unosił brwi coraz wyżej.-Powiedział mi,że Godzilla nie jest fajnym potworem bo atakowała tylko Japonię i Nowy Yolk ale powiedziałam mu że jest lepsza bo ma duzo filmów i jak nie pozwoli jej być przywódcą wszystkich potwolów  to pobijesz jego tatę.

Mężczyzna czuje nadchodzący ból głowy. Krótko pociera skroń i bierze rękę córki w swe dłonie ,kucając przed nią.

-Okej, kochanie jestem pewien że porozmawiamy z Jamiem i jego tatą, ale wydaje mi się że oboje byliście dla siebie trochę nie mili. I nie mogę obiecać ,że kogoś skrzywdzę.

Uwagę Dereka przykuł ten sam chłopiec ciągnący za sobą swojego ojca, wszędzie by ich dopasował,  oboje mieli takie same kraciaste koszule na sobie. Chłopak pomachał do niego ręką kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały i może Derek poczuł przyjemne mrowienie wzdłuż kręgosłupa gdy pojął jak podoba mu się bladość skóry tego bruneta. Był szczupły , ale nie na tyle by Derek mógł powiedzieć o nim że jest słaby,wyraz jego przystojnej twarzy emanował niezwykłym ciepłem.

Jamie podchodzi do Zoey i wwierca w nią swe spojrzenie. -Odwołaj to co powiedziałaś o Otachi!Jest najlepszym z mistrzów Kaiju! Albo mój tata zadba żeby twój się spłakał! - Burknął mały krzyżując ręce.

Zoey nie pozostała mu dłużna, wytknęła na niego język i rezolutnie odpowiedziała :
- Mój tata jest większy od twojego, więc wygląda na to ,że to on będzie tym który się popłacze.

Derek wstaje prostując swe ciało,i czuje piekące go policzki,patrzy na mężczyznę przed nim i nie jest zaskoczony widząc rumieniec również u niego. Kiedy się uśmiecha piegi na jego twarzy tańczą i Derek czuje się troche lepiej.

Ich dzieci wciąż jojczą na siebię. Jamie wspomina coś o czarnym pasie a potem jego ojciec mruga do niego zualotnie.

Nie może się zdecydować ,to będzie przekomiczne albo straszne.

Derek robi krok w przód, widząc jak mężczyzna go naśladuje. Są niemal tego samego wzrostu, przyglądają się sobie przez chwilę, Derek nie może oderwać się od tych bursztynowych pełnych figlarnego zacięcia oczu, wpatrując się w nie jakby nic poza nimi nie istniało.

-Tak! Dostaniesz! -Rzekł Jamie pompując w powietrze pięścią.

-Kochani, pokażę wam świetny sposób rozwiązywania kłótni.- Odparł Derek,przykuwając sobą całe zainteresowanie Zoey
Dwójka maluchów przyjmuje bojową postawę która trwa przez całe trzy sekundy nim Derek wkracza między nich i przyciąga do siebie mężczyznę ,łącząc ich usta ze sobą. Zapomina na chwilę ,że to tylko na pokaz czując gorączkę rozchodzącą się od pocałunku i jest pewien że jego palce właśnie wplatają się w włosy partnera. Szybko jednak wraca na ziemię słysząc dziecięcy chór jęków:

-Fuuuj! Blee! - Pojękują ,chociaż raz się ze sobą zgadzając.

Derek odsuwa się od twarzy chłopaka i oboje śmieją sie do siebie radośnie.

-Zoe, pamiętasz jak mówiłem Ci ,że chciałbym żebyś poznała szczególnego przyjaciela taty? - Mówi do córki. - To jest Stiles.

Jamie i Zoey patrzą na siebie w szoku a później każdy spogląda na swego ojca.

-To znaczy, że to jest Derek o którym opowiadałeś mi przez ostatnie dwa tygodnie?- Wykrztusił z siebie mały szukając potwierdzenia na twarzy taty.

Stiles kiwa nieśmiało ręką. - Tak- Uśmiecha się łapiąc dłoń Dereka,ściskając ją. - Mieliśmy zorganizować coś oficjalnego na piątek,ale to było tak zabawne,że nie mogliśmy teraz odpuścić

Wygląda teraz tak uroczo i zabawnie szczerząc się,że Derek musi pocałować go ponownie,na co Stiles rozpromienia się jeszcze bardziej oddając mu szybkie,uszczypliwe pocałunki od policzków po szyję, do momentu kiedy Jamie wydaje z siebie odgłos jakby wymiotował.

Zoey robi naburmuszoną minkę i chwilę się zastanawia - Dorosłość jest dziwna.- Mówi.

-Tak.- Zgadza się,odwracając się w stronę piaskownicy.. - Chcesz zbudować Nowy York z piasku?

I wszystko wraca do normy.