Translate

sobota, 31 grudnia 2016

Gdy łamiesz mi serce

Cześć, przeczytaj najpierw ową historię od początku:
Gdy łamiesz me serce
Part 1
Part 2
Part 3
Part 4
*


Derek nie był zaskoczony zachowaniem chłopaka,następnego ranka. Kiedy wszedł do kuchni z zamiarem zrobienia sobie kawy Stiles stał tam ,przy szafkach wpatrując się w krajobraz za oknem.Zdawał się nie zauważać niczego dookoła,w szczególności jego. Promienie porannego słońca oświetlały jego buzię,i dopiero gdy Derek sięgnął tuż nad jego ramieniem po kubek stojący obok niego wyraz się zmienił. Głuchą ciszę przerwał trzask tłuczonego szkła.Na nieobecnej dotychczas twarzy rozpełzł strach i zawahanie. Zgarbiony,wymamrotał przeprosiny i z zamiarem posprzątania oderwał kilka listków papierowego ręcznika.

-Zostaw- odezwał się łagodnie, nie mając zamiaru go za cokolwiek karcić. Stiles zamarł.-Posprzątam to.

-Dobrze- mruknął i opuścił pomieszczenie. Derek westchnął opadając na kolana,by posprzątać odłamki. Żałował że Stiles na niego nie nawrzeszczy,albo sprzeda jeden z tych swoich sarkastycznych tekstów, mógłby przecież nauczyć się go nienawidzić .Pomyślał,że to całkiem proste,po tym co mu zrobil. Ból który czuł patrząc na niego, na to jak z zadziornego,pełnego energii i broniącego swego zdania młodzieńca stał się tak celowo pasywny sprawiała,że sam siebie nienawidził.

Nie powinien pozwolić mu zostać,nie powinien się z nim spotykać.Nie powinien go uspokajać po tym koszmarze,którego sam był przyczyną. To nie było normalne zachowanie między napastnikiem a ofiarą. Za każdym razem gdy był pewien,że powinien zrobić wszystko by odsunąć go od siebie,spoglądał na niego i coś w nim pękało.

Każda najmniejsza cząstka jego duszy pragnęła zachować Stilesa przy nim,tak długo jak to tylko możliwe. Wydawało mu się niemal niemożliwe, pozwolić mu odejść,nawet dla jego własnego dobra. Stawiając sprawę na ostrzu noża pozwolił sobie śledzić ten niezdrowy proces gojenia się jego niewidzialnych ran.

-Stiles - Zawołał wchodząc do salonu. Spotkał go siedzącego na kanapie,z kolanami pod brodą bez celu przeskakującego po kanałach Tv.

- Słucham? - Spytał stłumionym głosem ,spoglądając na wilkołaka a potem z powrotem w ekran.

Derek stłumił chęć podejscia bliżej i przytulenia go. -Nie masz nic przeciwko małemu spotkaniu, dziś wieczorem?

-Spotkaniu kogo?? - Mruknął

-Erica,Boyd i Isaac. Tylko my i stado.- Odparł spokojnym gładkim głosem. Scott nie był zaproszony dopóki nie wyjaśni wszystkiego ze Stilesem w cztery oczy.

Chłopak oglądał przez chwilę jeden ze starych odcinków House M.D. a potem odpowiedział : - Dobrze.

-Jesteś pewien? Mogą wpaść innym razem.

-Wszystko jest dobrze,Derek.- Warknął,wstając wściele na równe nogi,a potem jakby stracił wszystkie siły i emocje buzujące w nim; opadł bezwładnie na kanapę opierając głowę o podłokietnik.

Zaledwie dwa miesiące temu Derek odburknął by bez zastanowienia. Teraz nie potrafił zebrać w sobie ani krzty złości. -Dam im znać.

Stiles nie odpowiedział więc Derek pozostawił to w spokoju. Rozesłał sms'y i zajął się w kuchni sprawdzaniem stanu lodówki.Nie chciał by spotkała go przykra niespodzianka.

Przede wszystkim,starał się zagłuszyć wciąż tłukące serce Stilesa, w swej głowie. Przynajmniej na chwile.

* * *

Derek wiedział,że podjął właściwa decyzję zapraszając stado do siebie. Patrzył jak Boyd i Isaac wyciągają Stiles'a na pobliskie pole, cała trójka ubrana w czerwone kostiumy z kijami do lacrosse'a.Biegający w kółko liceliści. To całkiem przyjemny widok. Kącik jego ust prawie niezauważalnie uniósł się do góry.

-Co jest? - Jakies dziesięć minut po tym jak zostali sami Erica zachowując minimalną bezpieczną odległość od niego,przegrała walkę ze swoją ciekawością. Derek sądził,że wcale jej nie podjęła.

-O co ci chodzi?-  Odpowiedział pytaniem, wiedząc że nie ma sensu udawać bo nic nie jest tak jak być powinno.

Cokolwiek by krążyło po jego głowie, dziewczyna nie wyglądała na zaskoczoną tokiem jakim toczyła się ich rozmowa. Mlasnęła językiem i rzekła,jakby to było oczywistością:

-Ty i Stiles. Jesteście jacyś dziwni.- Przerwała spoglądając na Alfę przenikliwym wzrokiem.- Nie tylko dzisiejszego wieczoru. Zachowujecie się inaczej.

Derek wzdycha bo ona ma rację.I najwyraźniej grupka tych nie docenianych przez społeczeństwo dzieciaków jest bardziej spostrzegawcza niż by się tego spodziewał,albo wreszcie nauczyli się czytać znaki wykorzystując wilkołacze zdolności.Erika posłała mu wyczekujące spojrzenie i Derek czuł palącą obręcz która ściskała jego gardło. Odchrząknął boleśnie sprawiając ,że blondynka zbliżyła się jakby chciała go ponaglić z odpowiedzią. Kiedy cisza rozgościła się między nimi na dłuższą chwilę, dziewczyna westchnęła.

-Krążysz wokół niego jakby miał się rozpłynąć.Wiesz ,że to nie jest normalne?Nikt wcześniej nie mógł uciszyć Stiles'a a teraz odzywa się tylko kiedy musi. Co jest jeszcze bardziej dziwne i przerażające jednocześnie.

-Jego ojciec nie żyje.-Odparł ,próbując zakończyć temat. -To zależy od niego.Jeśli będzie chciał z kimś o tym pogadać,to będzie jego wybór.Nie męczcie go.- Przerwał  a jego ton jest szorstki,przeczesuje palcami swoje włosy i nagle, pod tą maską zgorzkniałego wilka pojawia się zmęczenie,z domieszką gniewu na wierzchu.- To rozkaz. Tyczy się was wszystkich. Stiles ma mieć spokój.- Którego ty nie mogłeś mu zapewnić dodał w myślach ,zaciskając pięści z nerwów.

Dziewczyna skinęła głową, w geście zgody nie chcąc jeszcze bardziej rozwścieczyć Alfy. -Jasne.No problemo.Może otworzy się przed tobą. A to już będzie coś.

Derek poczuł jak ciężki supeł zawiązuje mu się w brzuchu. -Mam taką nadzieję.- I naprawde tak było.

-Nie mam ochoty wracać do szkoły.-Burknęła i mężczyzna był wdzięczny,że nie brnęła ślepo w ten niezręczny dla niego temat,dając mu trochę wytchnienia.- Jedyne co trzyma mnie przy tej bandzie idiotów ,to rozdanie świadectw.

-Cieszę się,że przestanę być znany z tego że trzymam się z licealnymi wyrzutkami.-Odgryzł się

-Jesteśmy jak twoje dzieci,ty nas sprzedałeś ciemnej stronie księżyca.-Klasnęła w dłonie ,najwyraźniej rozbawiona z tego co mówi.- A ty awansowałeś na dziwaka mieszkającego ze swoim chłopakiem,licealistą. Młodszym o ile ?Dziesięć lat?- Hale wzruszył ramionami ,bo znów miała rację.- Nie chcę przecież zawieść plotkowego światka.- Wyszczerzyła się , eksponując swe gardło przed nim.Tak w ramach bocznego wyjścia,gdyby Derek miał dosyć jej żartów i mimo że sam się temu dziwił, nie uwłaczało mu to ,tak jak kiedyś. Blondynka zaśmiała się i oparła głowę na ramieniu mężczyzny,odczytując jego emocje. -Zjem każdego kto zacznie Ci dokuczać.- Dodała.

-Scott o niczym nie wie.- Wydawało mu się,że to jest jak czekanie na nadejście burzy. W kilka sekund z czystego nieba zaczną spadać na ziemię wielkie krople deszczu ,zerwie się wiatr,sprowadzając ciemne chmury, błyskawice i grzmoty nad ich głowy.Miał nadzieję, że nie powtórzy się sytuacja sprzed paru miesięcy ,gdzie Scott odrzucił pomoc Stiles'a i pewnie do dziś nie docenił ile poświęcił dla niego czasu,gdy rozstał się z Argentówną. Derek kochał go jak brata ,ale równie mocno irytował swoim szczeniackim zachowaniem.

Erika zmarszczyła brwi- Możemy przetrzepać mu tyłek.

-To nic nie da.- Burknął, choć sam miał na to wielką ochotę.

-Czułabym się z tym lepiej,wiedząc ,że zrobiliśmy wystarczająco dużo by...

-Wiem- Przerwał jej- Ja też- Powiedział szczerze.

Erica uśmiechnęła się przekornie.
* * *

Wydawało mu się,że te kilka godzin było dla nich dobre. Stiles wrócił w otoczeniu chłopaków i wyglądał lepiej niż zazwyczaj. Nie uśmiechał się, i Derek nawet tego nie oczekiwał. Chłopak był jednak bardziej zrelaksowany,spokojniejszy. Następny weekend pod wodzą Derek'a zapowiadał się podobnie, skoro przynosiło to jakieś rezultaty. Umówili się na seans filmowy z pizzą w tle,a bety Hale'a zostawiły go z obietnicą nie wdawania się zbytnio w kłopoty.

Razem z nimi atmosfera całego wieczoru wydawała się prysnąć. Derek z wahaniem zbliżył się parę kroków do skulonego na końcu kanapy Stilesa. Wyglądał teraz o pare lat młodziej.

-Chcesz żebym- Zamilkł gestem wskazując w kierunku korytarza prowadzącego do jego sypialni. -Nie muszę tu być. Jeśli tego nie chcesz.- Dodał, orientując się w sekundzie jak bardzo bolała go ta cisza. Erica miała rację Stiles nigdy nie był tak milczący. Z resztą, nikt wcześniej nie zranił go tak jak on,nikt nie wyrządził mu takiej krzywdy. I jego wilk skamlał z cierpienia ,gdzieś w głębi swego zgorzkniałego serca.

Stiles zerknął na niego jakby wyrwany z głębokiego zamyślenia,pokręcił głową i rzekł :
-Nie.Zostań.- Wyciągnął rękę ku niemu i Derek nie myśląc o tym chwycił ją delikatnie.Może to był on,a może wilk wyrwał mu się z uwięzi,nie wiedział. Ciepło skóry chłopaka przyprawiło go o dreszcze wzdłuż kręgosłupa. Mógłby się oblizać z przyjemności,ale nie chciał by wyglądało to jakby ostrzył sobie zęby. Nigdy by sobie tego nie wybaczył gdyby teraz, śmiertelnie go sobą wystraszył. Słowa które słyszy jakby zza ściany,jakby spod ziemi dudnią mu w głowie i niemal dławi się powietrzem sprowadzając swój umysł na normalne tory.

-Przepraszam.- Powtarza Stilinski,uświadamiając sobie że coś w Dereku jest nie tak.

Bo Hale panikuje, Zaciska szczękę,bierze głęboki wdech czując jak zapach młodego rozprzestrzenia się w jego ciele tworząc kulkę w płucach. A potem się uspokaja,odchrząkuje i mówi:

-Jestem ostatnią osobą którą powinieneś kiedykolwiek przepraszać.- To jest tak proste,że może sobie pogratulować. Może w końcu zacznie używać słów, w odpowiedni sposób.

-Tak,wiem.-Zgadza się,lecz jego głos minimalnie się łamie.- Masz rację.

Derek stał tam,niecały metr od niego czekając na kolejny ruch ze strony młodego. Nie wiedząc co ma ze sobą zrobić.

-Może...-Urwał ,i zamiast dokończyć pociągnął mężczyznę za dłoń.Tak by dołączył obok niego na kanapie.- Usiądź.

Kiedy znaleźli się w pozycji w której Stiles potrafił przespać pełne osiem godzin chłopiec odezwał się ponownie:
-Czuję,że coś jest ze mną nie tak. Staram się złościć, i nie mogę. Przez cały ten czas się boję i nie cierpię tego uczucia. I nie wiem dlaczego nie potrafię bez ciebie zasnąć.

Derek nie miał pojęcia co powiedzieć, więc nie powiedział nic. Przytulił go tylko ,pocierając dłonią ramię chłopca ,sygnalizując że go słucha i czekał aż młody wyrzuci z siebie jeszcze wszystko to co go zżera od środka.

-Chciałbym zadzwonić do Scotta,ale boje się że kiedy się spotkamy wystarczy mu jedno spojrzenie i będzie wiedział. Wiem,że to bezsensu bo Scott to wielka fajtłapa,i nie zauważyłby słonia siedzącego mu na głowie.- Westchnął ciężko i przeciągnął się.- Tęsknię za nim i tęsknię za tatą.- Dodał trzęsąc się ze smutku,wziął głęboki wdech i poruszył się chowając twarz w miejscu gdzie szyja Derek'a łączy się z ramieniem.

-Nienawidzę siebie za to że...Nie potrafię się na ciebie złościć. - Rzekł łamiącym się głosem,ukrył swą twarz z drżącym  lekko ciałem. Derek łatwo otulił go ramieniem starając się z całych sił zignorować zwilżoną od łez koszulkę.

* * *

Stiles przygryzł wnętrze policzka pakując swoje zeszyty do plecaka. Naprawde nie chciał wracać do szkoły,ogrom problemów które miał na barkach zrobiły z niego jeszcze większego dziwaka,a nie miał ochoty stawiać czoła kolejnym i to w miejscu gdzie nie czuł się dosyć pewnie. Mimo swych niechęci,czas nieubłaganie leciał,zbliżał się koniec roku. A on nie chciał zawieźć swego ojca, Szeryf nie chciałby żeby jego jedyny syn poddał się z byle jakiego powodu.

-Zajrzę do domu, po szkole.- Rzekł spoglądając na wyspę przy której siedział Derek, nie bardzo wiedział czego się spodziewać.-Muszę pomyśleć nad jakimś planem,zastanowić się co zrobić z rzeczami.Zdecydować które wyrzucę, które sprzedam.

-Pomóc ci? -Spytał wstając z miejsca,zabierając ze sobą własny talerz ,odstawił go do zlewu.

Młody pokręcił przecząco głową, chociaż Derek i tak nie mógł tego dostrzec myjąc szybko kilka szklanek.

-Myślę,że wezmę ze sobą Scotta.No wiesz...W końcu powiem mu co się dzieje.

Hale skrzywił się,patrząc na niego przez ramię.

-Daj znać jeśli zmienisz zdanie i będziesz mnie potrzebować. Z czymkolwiek.

Stiles miał pewność że oboje mają na myśli Scotta,ale tylko skinął głową. Biorąc głęboki wdech młody pokonał dzielącą ich od siebie odległość uniosł się kilka centymetrów w górę i pośpiesznie pocałował go w policzek, nim otrzeźwiał z nurtujących myśli i zupełnie mógł stchórzyć.

-Dozobaczenia na kolacji. Napisz jak będziesz chciał ,żebym zabrał jakieś jedzenie po drodze.-

-Jasne.-Odpowiedział zdezorientowany. Może Stiles nie usłyszał będąc już w połowie drogi do drzwi kiedy odezwał się jeszcze raz- Zadzwoń jeśli będziesz mnie potrzebować.

-Okej.-Bąknął,i zniknął szybko za frontowymi drzwiami.

Chłopak nie wiedział,czemu był tak przestraszony tego ranka. Potrząsnął głową by oczyścić się z rozmyślań i przygotować do nadchodzącego dnia.

Szkoła była straszna. Niby nic złego się nie działo,ale to było tak niekomfortowe i dziwne,że marzył by ukończyć liceum przez internet.

Scott bombardował go spojrzeniami pełnymi bólu i zdezorientowania.

Paczka Derek'a biegała za nim od przerwy do przerwy pytając czy wszystko wporządku a robili to w tak sztuczny sposób ,że chciało mu się wymiotować.

Gdziekolwiek by nie poszedł czuł na sobie spojrzenia innych uczni i słyszał za sobą nieustające szepty,chociaż tak bardzo starał się nie zwracać na nie uwagi. Dotarło do niego,że on i Derek są na ich językach tak samo jak jego tata.

-Scott,poczekaj.-krzyknął Stilinski wybiegając za przyjacielem ze szkoły, zrównując się z nim dopiero na chodniku.-Moglibyśmy porozmawiać?

Stiles posłał krótkie spojrzenie Isaacowi odnajdując go w tłumie na parkingu,nie bardzo rozumiejąc czy miało to ich uspokoić,ale chłopak skinął głową i zniknął z resztą w samochodzie. Kątem oka dojrzał uśmiech na twarzy Scotta.

-Jasne.-Dodał patrząc na niego,i naprawde wydawało mu się że widzi to ciepło i bezinteresowność które tak w nim cenił.

-Chodź.-Młody rzucił się do swojego Jeepa ,próbując wymyślić jak najlepiej zacząć tą rozmowę. Ukradkiem zerkał czy Scott za nim podąża i marzył by powiedzieć mu o wszystkim co się stało.Bez zahamowań,bez palącego uczucia że zostanie osądzony przez własnego przyjaciela. Były czasy gdy mówili sobie wszystko,i nienawidził tego że teraz nie ma pomiędzy nimi tej więzi.

Stiles był super kompanem. Pozwolił by Scott wypełnił ich drogę do domu dyskusją o aktualnym statusie związku z Allison (bo do siebie wrócili) jego zadaniach na rozszerzoną biologię (nie szło mu za dobrze,ale nie jęczał ,że ma same dwóje) i ostatnim meczu lacrosse na którym powinien być i musi żałować ,że nie widział tak spektakularnej wygranej ich drużyny. I Stiles czuł się,naprawde dobrym przyjacielem. Najlepszym. Wsłuchując się w ten stek bzdur, rzucając tu i uwdzie komentarz by Scott czuł się słuchany. Było prawie normalnie. Prawie, bo to zawsze Stiles był tym który wypełniał ciszę między nimi gadając o głupotach.

Scott rozejrzał się po mieszkaniu widząc bałagan,kartony i folię malarską na i tak już zakurzonych meblach. Stilinski chciał coś powiedzieć,czuł że musi. Jednak to Scott był tym który przerwał ciszę:

-Robisz remont? Jaki kolor farby?- Zapytał,z tym głupkowatym wyrazem twarzy,który od dziecka tam był za kazdym razem gdy czegoś nie łapał.

Stiles miał ochotę strzelić sobie z otwartej w czoło, zamiast tego się zaśmiał. Na początku słabo by po chwili śmiać się tak głośno aż bolały go uszy od tego dźwięku. Może wariował,bo to było juz trochę za dużo jak na jednego nastolatka.Splótł palce w zakłopotaniu,wzruszył ramionami.

-Ja...Sprzedaję dom.Chyba. Tak naprawde tu nie mieszkam.- Odparł dziwnie cichym głosem.

-Co?- Warknął unosząc brwi w szoku.- Dlaczego? Gdzie będziesz mieszkać?Czemu nic nie powiedziałeś?

Chłopak westchnął ,zmęczony ciągłym tłumaczeniem tego czego Scott i tak nie zrozumie. Nie tak jak Derek. -Nie mogę, i nie chcę tu zostać. I mieszkam u Derek'a. A jeśli chodzi o to czemu nic o tym nie wiesz...- Przerwał czując tlący się ból w klatce i nadchodzącą siłę gniewu którą szybko musiał zwalczyć by nie eksplodować.- To nie tak,że zmieniłem numer. Nawet do mnie nie zadzwoniłeś.

-Jak to?- Twarz McCalla wykrzywiła się w złości- Derek? Pół roku temu nienawidziłeś go za wszystko co mi zrobił,a teraz co? Twój tata zszedł ci z drogi i myślisz ,że mozesz robić co chcesz?- Jego wilcza natura niemal wychodziła z niego,prawie się nie kontrolował.

Stiles czuł jak każde słowo jest niczym cios ze zdwojoną siłą uderza go i rani prosto w poharatane już serce. Pod powiekami czuł zbierające się łzy a w gardle utknęła wielka gula.

-Czekaj- Powiedział podnosząc dłoń w jego stronę.- Przepraszam,przepraszam nie to chciałem powiedzieć.Przepraszam, poprostu najpierw odłożyłeś go na później, a od tak w jednej chwili postanowiłeś z nim mieszkać?

-Wiedziałeś ,że jesteśmy blisko.- Rzekł z oczyma wtopionymi w podłogę. Był tak bliski wybuchu emocji że niemal czuł jak wychodzi z własnej skóry.Tak bardzo chciał uciec od tej rozmowy.- Robiliśmy wszystko to co wszystkie inne pary,wyłączając z tego randki,seks i pocałunki.

-I tylko po to żeby wkońcu Cię puknął zamierzasz z nim mieszkać? Co jest z Tobą nie tak?- Warknął przybierając zamkniętą postawę.- Nie pamiętasz jaki był na początku?-zapytał jakby trochę ochłonął.

-Ja...-Zamilkł,bo nie potrafił wyjaśnić żadnymi słowami które nawet gdyby chciał nie przeszłyby przez gardło.Nim spróbował coś powiedzieć drzwi z impetem się otworzyły i stanął w nich Derek. Promieniującym od swego ciała gniewem. Stiles nie wiedział jak wygląda w tym momencie ,ale musiał wyglądać źle bo Derek znieruchomiał i cichy ale groźny pomruk wydobywał się gdzieś z wnętrza jego ciała. Stanął przed nim ,blokując obraz Scotta z twarzą pełną niepokoju. Uniósł powoli rękę żeby go nie przestraszyć i ostrożnie położył ją na ramieniu. Czekał następną minutę zanim zrobił krok do przodu otwierając swe ramiona dla Stiles'a. Chciał by się w nich ukrył.

-Co tu robisz?- Warknął Scott i Stiles też chciał to wiedzieć,ale nie potrafił się odezwać. Odpuścił zamykając oczy wtulony w klatkę Hale'a, próbując się uspokoić. Wszystko w tej sytuacji poszło tak bardzo źle.

Mężczyzna gładził jego kark dłonią , Stiles spiął się a serce szybciej zabiło mu w piersi. Hale jakby nie chcąc oderwać od chłopca dłoni zsunął ją w dół na środek pleców między łopatkami ,gdy usłyszał równe bicie jego serca odezwał się:

-Poczułem że cierpi,jego serce biło za szybko.

-Wszystko jest dobrze-wymamrotał Stilinski- Czuję się wyśmienicie.

-Scott idź do domu.-  Bąknął wilkołak,tonem nie znoszącym sprzeciwu. -Przeprosisz później.

-Nie będę za nic przepraszać.- Odparł jakby urażony, i zbliżył się do tej dwójki, jednak oczy Dereka błyszczały szkarłatem co dostatecznie go zatrzymało.

-Będziesz- Wycedził przez zęby.- A teraz idź.

-Idź już.- Jęknął zmęczony Stiles nie chcąc znaleźć sie między dwoma wilkołakami które hipotetycznie mogły dojść do porozumienia w tylko jeden znany mu sposób i nie była to potyczka słowna.- Pogadamy później.

Scott bez skrupułów wzruszył ramionami i zatrzasnął za soba drzwi z hukiem.

Derek wypuścił chłopca z uścisku kiedy nie czuł już innego wilka w poblizu, spojrzał na niego i rzekł:

-Przykro mi- I naprawde tak było. Scott był głupcem, jednak nie sądził że mógłby kiedykolwiek zrobić coś takiego.

-To nie twoja wina.-Odparł drętwo- W końcu wróci.

-Masz jeszcze coś do zrobienia? Czy chcesz zjeść kolację i jechać do domu?- Zapytał pozwalając chłopcu odejść na kilka kroków.

-Nawet nie zacząłem- Przyznał- Nie jestem już w nastroju. Chińszczyzna Ci pasuje?

-Jasne. Chcesz coś zabrać?

-Nie wiem,- Zawahał się.

Derek nie wydawał się zaskoczony postawą Stiles'a. Zwyczajnie stał tam i czekał na niego.

-Zawsze możemy iść na zakupy po szkole I tak miałem kupić pare rzeczy do mieszkania.

-Kanapa to nie najlepszy materiał na legowisko.- Powiedział drapiąc się po nosie.

Rozejrzał się po salonie,podszedł do komody tuż przy oknie i sięgął oprawioną w ramkę fotografię. On ze swoim tatą wpatrywali się w obiektyw z uśmiechem. Stiles ubrany w swój strój od lacrossa a jego tata w mundurobejmował syna z widoczną na twarzy dumą.

-Zabierz je ze sobą. -Powiedział stojąc obok niego. Nie umknęło mu jak chłopiec przyciska zdjęcie do piersi i pociąga nosem.
- Dzięki.- Mówi i to wszystko czego potrzebuje.